MOJA HISTORIA
Zacznę od początku :))
A na początku była Politechnika Krakowska, kierunek Zarządzanie i Organizacja Przedsiębiorstw na wydziale Mechanicznym 😀
Jakieś takie z pozoru nie pasujące do tego, czym się zajmuję na codzień, co ?
To tylko pierwsze wrażenie, na które pewnie w dużej mierze wpływa ten Wydział Mechaniczny, ale po głębszym przyjrzeniu się, temu etapowi mojej nauki można znaleźć części wspólne. Choć wybierałam tą szkołę marząc o zarządzaniu zespołem w dużej korporacji, to w trakcie studiów krystalizowały się moje zainteresowania i tym, czego uczyłam się z największym zapałem były zasoby ludzkie. Jaaaaaak mnie to kręciło i interesowało…
W sumie nie da się ukryć, że rodzina to taka mała organizacja, którą trzeba zarządzać, by właściwie funkcjonowała, więc przyznaj, ten etap zdobywania dyplomu mgr inż. nie był, aż tak bardzo oderwany od tego, czym się zajmuję?
Skończyłam studia, wyszłam za mąż, przez chwilę pracowałam. Nie w wymarzonej korporacji tylko w banku jako doradca klienta (technik bankowości to moje średnie wykształcenie), zaszłam w ciążę, urodziłam pierwszego syna i tutaj zaczęła się moja ścieżka zawodowa, która trwa do dzisiaj.
Dzisiaj jestem mamą dwóch synów (16 i 14 lat) oraz córki (12 lat). Urlop macierzyński, który rozpoczął się u mnie w ciąży z pierwszym synem, trwał nieprzerwanie przez 7 lat. Te siedem lat zapoczątkowało moją podróż.
Najważniejszym pytaniem stało się – kim jestem, jak odrzucę to, co narzucili mi przede wszystkim rodzice, ale również inni dorośli? Dorosłość to taki czas, w którym dobrze byłoby zacząć docierać do odpowiedzi właśnie na pytanie – kim jestem? Ta podróż nie kończy się nigdy, ale obecnie jestem w takim momencie, z którego nadal poznając siebie, mogę jednocześnie wspierać osoby, które chcą lub już wyruszyły w tym samym kierunku.
Przez wiele lat skupiałam się tylko na pracy z rodzicami. Obecnie pracuję również z kobietami, które w przeważającej większości są matkami, ale macierzyństwo jest tylko tłem, obrazu, który malują w gabinecie.
Kiedyś wydawało mi się, że gdy zostajemy rodzicami, naszym głównym obowiązkiem, jest ukształtować dziecko tak, by stało się takim człowiekiem, jakim my (dorośli) uważamy, że powinno się stać. Jakież było moje zdumienie, kiedy kilkanaście lat temu trafiłam na Jespera Juula. Jak się domyślacie mówił on, coś z goła innego. Dzisiaj jestem mu wdzięczna za każde słowo, które budziło moje oburzenie, bo te słowa doprowadziły mnie do odpowiedzi, których szukałam.
14 lat temu rozpoczął się największy rollercoaster mojego życia. W trakcie którego zanegowałam niemal wszytko to, co wydawało mi się pewne. Skonfrontowałam się z masą przekonań, które ukształtowały mnie jako kobietę, żonę i mamę. Bywały momenty trudne, ale jednocześnie to był ekscytujący czas, który zaowocował tym, że w 2016 roku ukończyłam szkolenie Fundacji Familylab Polska i stałam się Trenerem, a właściwie Trenerką.
Sala seminaryjna szybko stała się moją codziennością. Jestem trenerką prowadzącą najwięcej spotkań patronowanych przez Fundację Familylab Polska i jestem z tego bardzo dumna :))
Nie przestaję się przy tym rozwijać i tak w 2019 roku ukończyłam studia podyplomowe z przygotowania pedagogicznego i socjoterapii, gdyż kolejnym moim marzeniem, które zaczęłam spełniać w 2021 roku była praca z młodzieżą. Zamieniam wtedy salę seminaryjną na warsztatową i wspieram młodych ludzi w doświadczaniu swojej (tzn. każdy z nich doświadcza swojej nie mojej 🙂 ) wyjątkowości.
W 2022 roku ukończyłam szkolenie Trenera Umiejętności Społecznych TUS SST i uzyskałam tym samym certyfikat Zachodniopomorskiego Centrum Szkoleń i Wspierania Przedsiębiorczości.
Natomiast od 2021 roku uczęszczam do Szkoły Pomocy Psychologicznej, w której szlifuję umiejętności terapeutyczne.
Pracuję w nurcie Gestalt.
JESTEM KOBIETĄ,
która lubi czytać książki, słuchać muzyki i ludzi wokół. Jako introwertyczka niewiele mówię, gdy wychodzę z sali szkoleniowej – taki paradoks 🙂 Choć moje dzieci twierdzą, że mówię za dużo, szczególnie, gdy jestem zdenerwowana. Raczej nie należę do ludzi spokojnych tylko temperamentnych, czego zupełnie nie potrafią sobie wyobrazić uczestnicy moich szkoleń. No cóż, tak to już jest, że najbardziej sobą jesteśmy jednak wśród swoich. Gdy przekroczyłam 40-stkę uświadomiłam sobie, że nie lubię się ruszać (nie wiem jak przez ostatnie 20 lat swojego życia mogłam próbować siebie przekonać, że jest inaczej) przez to spaceruję tylko po płaskich powierzchniach, każde wzniesienie to dla mnie wysiłek ponad moje możliwości… ale spacerować, to ja lubię baaaardzo. Zachwycają mnie ludzie, a nie budynki, miejsca ani architektura, więc to ludziom lubię się przyglądać. Nie wiem czy oni też to lubią, ale nikt dotąd nie zwrócił mi uwagi, więc zakładam, że tak lub jestem na tyle dyskretna, że nie muszę z tego rezygnować 🙂
JESTEM ŻONĄ
tego samego męża od 18 lat + 4 lata związku przedmałżeńskiego. Nie ma on ze mną łatwo, ale ja z nim też nie, więc nie zamierzam mu niczego ułatwiać. Uczę się siebie w tej relacji każdego dnia. Czasami idzie mi lepiej, innym razem gorzej, przez co bywamy jak papużki nierozłączki, a czasami jak pies z kotem. Nie, to nie jest dobre porównanie, bo mamy psa i dwa koty i one nie zachowują się wobec siebie tak, jak my z mężam, gdy spotykają się mój temperament z jego upartością. Tak, to dobrze brzmi, więc tak to tu zostawię – ja mam temperament, a on jest uparty 😀
Żartuję, żartuję… Myślę, że całkiem poprawne z nas małżeństwo, a między tą poprawność wdzierają się po prostu mniejsze i większe kryzysy. Oooojjjj w kryzysy to my umiemy baaaardzo 🙂 Kilka mniejszych i większych mamy na koncie, ale chyba najważniejsze jest, że wychodzimy z nich silniejsi. Wierzę też, że mądrzejsi, ale tego na szczęście nie można nigdzie zmierzyć 😉
ale to już wiesz i wiesz, że mam troje dzieci. Tym, czego możesz jeszcze nie wiedzieć, a co wydaje mi się istotne jest mój „konik”, którym jest przywództwo w rodzinie oraz zagadnienie agresji. To moje ulubione obszary, które zgłębiam od lat, którymi się pasjonuję i o których mogę gadać bez końca. Na tej ścieżce czerpię przede wszystkim z tego o czym mówił i pisał Jesper Juul. W sekrecie zdradzę ci, że choć często jego nazwisko pojawia się w towarzystwie treści rodzicielstwa bliskości, to wartości Juula zupełnie nie idą w parze ani z rodzicielstwem bliskości, ani z żadną znaną mi filozofią rodzicielską. W swoim życiu i w swojej pracy opieram się na esencji tego o czym pisał Juul i nie rozcieńczam jej żadnym innym podejściem do wychowania dzieci.
Widzę to tak, że Juul zarysował ramy, ja wypełniłam je swoją osobowością, do tego dołożył siebie mój maż, tata naszych dzieci no i rzecz jasna nasze dzieci. W ten sposób powstała niepowtarzalna mieszanka, która składa się na naszą rodzinę. Rodziną jesteśmy doskonałą w swojej niedoskonałości 😉
Nazwiska, które inspirują mnie na tej drodze to między innymi Gabor Mate, Daniel J. Siegel, Marek Kaczmarzyk, Brane Brown, Alice Miller – pewnie o wielu zapomniałam, bo tak już mam, że zupełnie nie zapamiętuję autorów książek, które czytam.
JESTEM CÓRKĄ
Swoim rodzicom zawdzięczam dosłownie wszystko. Nie byłoby mnie tutaj, taką jaka jestem, gdyby nie oni.
W roli córki przedarłam się przez chaszcze pretensji, złości i żalu. Właściwie większość mojego dorosłego życia, prowadziła w relacji z rodzicami, przez hałdy trudnych emocji, które musiały wybrzmieć, bym mogła znaleźć się tutaj gdzie jestem dzisiaj.
Opłakałam i pożegnałam to, czego małej Kasi brakowało i wolna od oczekiwań, zaczęłam pisać swoje dorosłe życie.
W sercu czuję wdzięczność, mimo, że nadal w rzeczywistości napotykam na sztorm.