Na początek wyjaśnię, co rozumiem pod pojęciem dzieciocentryzm –  to taki rodzaj wychowywania dzieci i budowania relacji, który w centrum stawia dziecko i jego potrzeby.

Co to oznacza w praktyce?

Wyobraź sobie, że w pewien piękny słoneczny letni poranek, wybieracie się z dzieckiem na wycieczkę rowerową. Każdy na swoich dwóch kółkach. Jedziecie podziwiając okoliczne widoki oraz wymieniając się myślami, które pojawiają się w Waszych głowach. Jest pięknie, macie wyznaczony cel, jednak w którymś momencie dziecko zaczyna „marudzić”:

– nogi mnie bolą…

– nie chcę dalej, jechać…

– głodna jestem…

– chcę do domu…

– ooooo plac zabaw!!!! Zostańmy tutaj…

Zanim przeczytacie dalej, spróbujcie odpowiedzieć sobie na pytanie, co w takiej sytuacji najprawdopodobniej byście zrobili?

Wielu dzisiejszych rodziców niestety zmieniłoby plany, zawracając, wróciłoby do domu, przerywając zaplanowaną wycieczkę. Pytaniem, które tutaj chciałabym w tym wpisie postawić jest –kto w takiej sytuacji staje się przywódcą?

Oczywiście, że dziecko.

Problem polega na tym, że dzisiaj dzieci przewodzą w wielu sytuacjach dnia codziennego. Rodzice przekonani, że powinni skupiać się na dziecięcych potrzebach, często rezygnują z tego, czego chcą. Boją się podjąć decyzję, która naraziłaby dziecko na zmęczenie, jakiś wysiłek, która wymuszałaby na nim rezygnację z czegokolwiek. Ci dorośli przekonani są, że dzieci tego właśnie potrzebują, że właśnie na tym polega uważność i równa godność. Tymczasem przywództwo w rodzinie powinno zawsze spoczywać na rodzicach. Dzieci nie są w stanie udźwignąć odpowiedzialności, która się z nim wiąże.

Wróćmy do przykładu wycieczki rowerowej.

Wracając do domu tracicie coś, na czym wam zależało. Strata ta wiąże się z jakimś rodzajem smutku, rozczarowania, zawodu, niespełnienia,niezadowolenia, itd. Bez względu na to, czy dopuścicie do siebie te uczucia, czy je nazwiecie, czy nie, one są. Dzisiaj wiemy, że dzieci odczytują nasz stan emocjonalny niczym radary. Łapią z nim kontakt, często zanim jeszcze sami uświadomimy sobie, co czujemy. Dziecko, którego rodzice wracają z nim właśnie do domu, czuje się odpowiedzialne za to, że wycieczka się nie udała i mama z tatą nie są pocieszeni. To za duży ładunek dla każdego małego człowieka. W dziecku rodzi się poczucie winy, które często przeradza się następnie w agresję lub  autoagresję. Ten rodzaj odpowiedzialności, który w takich sytuacjach spada na dziecko, jest dla niego nie do udźwignięcia, dlatego nie powinniśmy jako dorośli bać się przewodzić w swojej rodzinie. Fakt, że nasze decyzje powodują w dziecku trudne emocje, nie powinien wpływać na to, że pod ich wpływem, będziemy się z nich wycofywać.

Zatrzymajcie się, niech dziecko napije się wody, odpocznijcie chwilę i jedźcie dalej do przodu. Dziecko owszem może całą drogę marudzić, ale dzięki Waszemu przywództwu, zachowa szansę pozostania dzieckiem beztroskim, nieobciążonym Waszym smutkiem i rozczarowaniem.

W każdej rodzinie przewodzić powinni dorośli. Przywództwo to również umiejętność towarzyszenia dziecku w tym, co Wasze decyzje w nim wywołują. Dzieci mają prawo płakać, sprzeciwiać się, nie zgadzać, buntować. Zaakceptujcie ten fakt, pozwólcie im się wyrażać, ale nie zmieniajcie pod wpływem tych uczuć swoich decyzji. Nie zagadujcie tego, co się dzieje. Nazwijcie to, co wydaje Wam się, że odczuwa obecnie Wasze dziecko:

– posiadanie rodziców, którzy tak bardzo lubią wycieczki rowerowe, nie jest  łatwe.

 

Tą myśl możecie wypowiedzieć głośno, ale w wielu sytuacjach wystarczy jak empatycznie na dziecko popatrzycie, pogłaskacie po plecach, przytulicie, jeśli ono tego potrzebuje.

Nie musicie się zmieniać, rezygnować z siebie dla dziecka. Owszem 13-sto latek może powiedzieć – nigdzie z wami nie jadę, a Wam nie pozostaje nic innego, jak uszanować jego decyzję, ale 7-dmio latek musi z Wami jechać, mimo, że średnio podoba mu się Wasz pomysł.

Zdj. pixebay.com

Zastanów się, zanim zaczniesz dziecku opowiadać o swoich wartościach

Dzisiejszy świat w sferze wychowania dzieci pędzi w zawrotnym tempie. Pojawiają się sposoby, metody, rozwiązania na teraz, co powoduje, że niejednokrotnie trudno się w tym wszystkim odnaleźć. Myślę, że niemal wszystkich rodziców podążających za relacją ze swoim...

Czy nazywanie dziecięcych emocji to naprawdę dobry pomysł?

Ile razy słyszałaś poniższe wskazówki? Jak bardzo w nie wierzysz? Jak bardzo jesteś przekonana, że to właściwy kierunek? Nazwij emocje, dziecka. Porozmawiajcie o tym, co się stało. Wspólnie zastanówcie się, jak inaczej mogło zareagować. Podążamy w kierunku tych...

Czy to oznacza, że mamy tak mówić do dzieci?

W poprzednim wpisie, który możesz przeczytać TUTAJ, przedstawiłam sposób komunikacji, który jest mi bliski w relacji z moimi dziećmi. W tym wpisie chciałabym wrócić do tego, co tam napisałam, ponieważ dostrzegłam, że brakuje tam łącznika między jedną moją myślą a...

Smartfon, tablet, wirtualny świat – jeśli nie kontrola, to co?

Jednym z największych wyzwań, przed którymi stoją dzisiejsi rodzice, jest najnowsza technologia. Nasze dzieci są jednym z pierwszych pokoleń, które rozwija się w sąsiedztwie smartfonów, tabletów i innych urządzeń multimedialnych uatrakcyjniających dziecięcy świat. Dla...

Rodzeństwo – jedna z najbardziej specyficznych relacji

Spotykam się czasami z argumentem, że przy dwójce, trójce, czwórce i więcej dzieci łatwiej jest o czas dla siebie, bo dzieci mogą zająć się wspólną zabawą. Natomiast w przypadku jedynaków, ci oczekują nieustającego towarzystwa rodziców. Dzisiaj napiszę trochę więcej o...

Wychowanie do posłuszeństwa odebrało nam coś cennego

Kiedyś przeczytałam w książce Brené Brown, że tłumiąc złość, tłumimy jednocześnie swoją radość. Od tamtej pory towarzyszą mi te słowa i czuję w ciele prawdę, która się w nich kryje. Jednocześnie gdzieś z tyłu głowy podświadomie poddaję w wątpliwość, bo przecież...

Do czego prowadzi „produkcja” przez system szkolny posłusznych osobników?

Na każdego dorosłego składa się dużo sprzeczności, które w kontekście wychowania dzieci, okazują się zgaszonymi światłami, którym należy się przyjrzeć. Funkcjonujemy w społeczeństwie niemal bezrefleksyjnie. W dużej mierze ukształtowani, z nacechowaną pożądanymi...
error: Nie kopiuj!