Oglądam ostatnio serial, który zrobił na mnie ogromne wrażenie – „Tacy jesteśmy”.
To wielopokoleniowa historia rodziny, opowiedziana w niezwykły sposób – jakby od końca. Uważam, że choć to nie jest dokument, w mistrzowski sposób przedstawione jest w nim, jak bardzo przeszłość wnika w teraźniejszość. Miałabym ochotę wziąć na warsztat każdy odcinek i rozmawiać o tym, skąd biorą się supełki w rodzinnych historiach i czego potrzebujemy, by je rozplątywać.
Jeden z wątków, który przykuł moją uwagę
Ojciec rodziny niósł w sobie tajemnicę. Nie opowiedział o niej ani żonie, ani dzieciom. Zdecydował, że ten fragment jego historii powinien umrzeć razem z nim i tak właśnie się stało.
Ten wątek zaprosił mnie do refleksji nad wpływem rodzinnych sekretów na funkcjonowanie bliskich, na rozwój dzieci i na to, jak mocno to, co niewypowiedziane, może kształtować dynamikę całego domu.
W gabinecie spotykam dorosłych, którzy w dobrej wierze postanowili przemilczeć pewne historie. Ich działanie podyktowane jest troską i przekonaniem, że jeśli coś zatają, to ochronią swoje dziecko. Jednak to, co chcemy by zniknęło, nie znika, tylko działa po cichu, na drugim planie. Dziś chcę poruszyć ten temat.
Wyobraź sobie książkę, której strony zawierają tekst zapisany niewidzialnym atramentem. Patrzysz na nią – pozornie pusta. Ale coś tam jest. Coś, co zajmuje przestrzeń, tworzy ciężar, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka.
Wielu dorosłych, zakładając rodzinę, myśli: „To, co było trudne w moim domu, zostanie zapomniane. Po prostu o tym nie powiem. Nie przekażę tego dalej.” I tak powstaje cisza. Niby chroniąca jednak to właśnie ta cisza staje się zapisem – niewidzialnym, lecz wywierającym wpływ.
W systemowym spojrzeniu na rodzinę mówimy wprost: wszystko, co znaczące, powinno zostać opowiedziane. Bo jeśli my milczymy, dzieci będą próbowały to zrozumieć. Odczytać. Zrekonstruować. Czasem kosztem własnego zdrowia.
To nie znaczy, że każde znaczące doświadczenie trzeba opowiadać dzieciom. Jednak powinno być opowiedziane –komuś. Mężowi. Żonie. Czasem dziecku – kiedy pyta o historię, która go dotyczy.
Nie uciekaj od tematu, kiedy dziecko pyta: „Mamo, czemu nie mamy kontaktu z twoją siostrą?” Nie czekaj, aż samo odkryje, że miało nienarodzone rodzeństwo, że jego biologiczny rodzic to nie ten, który go wychował, albo że gdzieś na świecie żyje jego brat lub siostra.
Nie licz na to, że jeśli „nigdy nie zapyta” znaczy „nigdy się nie dowie”.
My – dorośli – nie powinniśmy być strażnikami opowieści tylko głosami rodzinnej historii. Chodzi o to, by dać dziecku kontekst, którego potrzebuje. Bez niego będzie mu trudno budować własną opowieść.
Bo rodzinne tajemnice są jak milczący goście w pokoju.
Nikt ich nie przedstawia, nikt o nich nie mówi ale ich obecność czuć. Dziecko nie zna szczegółów, ale wyczuwa luki i próbuje je wypełnić na własną rękę. Często nieświadomie bierze je na siebie.
Opowiedziane historie przestają straszyć.
Nawet te trudne – wypowiedziane z czułością i w odpowiednim czasie – odzyskują swój sens i pozwalają dzieciom zająć w tej historii właściwe miejsce.
Dziecko, które wie, skąd przyszło, łatwiej odnajduje drogę, dokąd zmierza.







0 komentarzy