Dostałam od Was kilka maili z prośbą o mój komentarz do mini serialu „Dojrzewanie” i dzisiaj chciałabym na nie odpowiedzieć. Pewnie nie uda mi się w kilku słowach, bo to, co widzę w tym serialu jest bardzo głębokie.
UWGA SPOJLERY!
Ten serial w niezwykle trafny sposób obnaża, jak często my – dorośli – koncentrujemy się na tym, co zewnętrzne i widoczne gołym okiem. Czytając komentarze i rozmowy w sieci, odczuwałam smutek związany z tym, jak łatwo odwracamy uwagę od istoty problemu, skupiając się na:
– technologii i cyfrowym świecie naszych dzieci,
– systemie edukacji i jego niedoskonałościach, szukając winnych w strukturach szkolnych.
Oczywiście – to wszystko ma znaczenie. Tak, system wymaga zmian. Tak, dzieci doświadczają w sieci odrzucenia i izolacji. Ale to wciąż tylko symptomy. Źródło problemu tkwi głębiej – w rodzinie.
W tym wpisie postaram się przybliżyć, co widzę. Skupię się na sferze emocji w rodzinie Jamiego, ponieważ to ją uważam za kluczową.
Sylwetki bohaterów
Jamie -główny bohater, zabił koleżankę – potrafi w jednej chwili przejść od spokoju do całkowitej utraty panowania nad sobą. Reakcje, które obserwujemy w jego rozmowach z psychologiem, są odzwierciedleniem tego, co przez lata działo się w jego ojcu. Eddie, próbując wyeliminować przemoc ze swojego ojcostwa, starał się również całkowicie wyciszyć swoją agresję. Jamie, widząc, jak ojciec tłumi gniew, złość i frustrację, przyswoił ten wzorzec — nauczył się odcinać od własnej agresji zamiast się z nią konfrontować.
Eddie, ojciec Jamiego, doświadczył w dzieciństwie przemocy ze strony własnego ojca. Z ogromnej miłości do swoich dzieci pragnął stworzyć dla nich dom wolny od tego, co go skrzywdziło. Był przekonany, że eliminując przemoc ze swojego sposobu wychowywania, zapewni im bezpieczeństwo. Jednak brak przemocy to dopiero początek. Aby naprawdę zadbać o zdrowe relacje w rodzinie, rodzice muszą nauczyć się rozróżniać przemoc od agresji — i zamiast ją tłumić, uczyć się, jak bezpiecznie ją wyrażać (w relacji!!!). Tłumiona agresja nie znika, lecz gromadzi się i z czasem prowadzi do wybuchów gniewu i wściekłości. Widzimy to wyraźnie w scenach, w których Jamie rozmawia z psychologiem…
Matka Jamiego, Manda, odgrywa w rodzinie bardzo podobną rolę jak jej mąż — w momentach, gdy Eddie wybucha, ona zamiera, tłumiąc własną złość i agresję. Gra w tę samą emocjonalną grę: zamiast wyrażać uczucia, ukrywa je, chowając napięcie w sobie.
Lisa, siostra Jamiego, zupełnie pozostawiona sama sobie. Emocjonalne zaprzeczenie rodziców — udawanie, że nic się nie stało — odbiera jej możliwość wyrażenia tego, co sama przeżywa.
W tym emocjonalnym czasie również nie może liczyć ani na wsparcie matki, ani ojca, którzy są tak pochłonięci tłumieniem własnych emocji, że zupełnie nie zauważają, co dzieje się z ich córką. Jakby dramat, który dotknął całą rodzinę, jej samej nie dotyczył. Zamiast troski, otrzymuje zadania, które w tej sytuacji nigdy nie powinny spaść na jej barki — ma pilnować mieszkania po włamaniu, przesyłać zdjęcia z miejsca zdarzenia. Jakby była pozbawiona uczuć.
Sceny, które zdradzają to, o czym napisałam – tłumienie emocji i zaprzeczanie im
Oczywiście nie przywołam wszystkich scen z serialu, skupię się na dwóch ostatnich odcinkach, bo one ujawniają najwięcej. Odsłaniają, co się robiło z emocjami w domu Millerów. Zwróćcie uwagę, że one mogą wydawać się zupełnie nieistotne. Powiem więcej one mogą nam się wydawać właściwe. Stąd te opinie – normalna rodzina, to sieć winna i chory sytem szkolnictwa.
W jednej ze scen Lisa wchodzi do kuchni i mówi, że van został zniszczony. Jest w kontakcie ze swoimi emocjami — widać jej złość. Cała rodzina wychodzi przed dom, żeby zobaczyć zniszczenia. Lisa, w złością, rzuca: „Co za fiuty…”. Zanim zdąży wyrazić więcej, ojciec natychmiast ją ucisza: „Halooo” — gasząc w niej emocje i sugerując, że nie ma na nie miejsca. To krótkie napomnienie wystarczy, by zatrzymać jej ekspresję i uruchomić dobrze znany schemat – Lisa się wycofuje. Jest fizycznie obecna, ale emocjonalnie musi siebie porzucić. Matka wydaje jej polecenie, Lisa je wykonuje i znika w swoim pokoju — samotna, wpatrzona w telefon. Niewidziana. Niezaakceptowana.
W kolejnej scenie Manda próbuje porozmawiać z mężem, mówi mu, że ma tego dość, że nie wytrzyma już dłużej. Dzieli się z nim swoim wstydem, mówiąc, że za chwilę odbędzie się rozprawa i wszyscy będą na nich patrzeć. Zgłasza też, że chciałaby się wyprowadzić. Jednak Eddie nie słyszy jej słów. Słucha, ale nie przyjmuje ich do siebie — wszystko, co mówi Manda, neguje i racjonalizuje. „Nie zrobiliśmy nic złego, nie mamy się czego wstydzić” — odpowiada, nie dopuszczając do siebie emocji żony. Nie ma w nim ani empatii, ani zgody na to, co przeżywa Manda. Jest coraz bardziej zły na to, co ona mówi. To co słyszy od żony, powoduje w nim rosnącą złość i konflikt przerywa tę scenę, powodując, że Eddie zostaje w swoim zaprzeczeniu.
Manda wchodzi do pokoju córki, która płacze, ale matka zupełnie ignoruje jej łzy. Zamiast zwrócić uwagę na emocje Lisy, pyta, czy wykonała zadanie, które jej wcześniej zleciła (czy wysłała zdjęcia). W ten sposób odwraca uwagę od trudnych uczuć córki. Pyta o jej chłopaka i wraca do pytania o niego w późniejszej scenie, kiedy Lisa zaczyna wyrażać swój smutek. Szybko zaczynają rozmawiać o ojcu, o zniszczonym vanie. Matka przez cały czas pomija to, co obie przeżywają w tej sytuacji. Każdą emocjonalną próbę córki, skutecznie przekierowuje w stronę zewnętrznych tematów, zamiast dotykać głębszych, trudnych spraw.
Lisa zadaje matce pytanie: „Jesteś zła?” Manda, która dosłownie przed chwilą została zupełnie zignorowana przez swojego męża, a rodzina doświadczyła wandalizmu i zniszczenia mienia, odpowiada: „Nie jestem”. Lisa, jest nastolatką, wypracowała już mechanizmy, żeby radzić sobie z tego typu zaprzeczeniami, ale to że sobie z czymś radzimy, nie jest jednoznaczne z tym, że nie wyrządza nam to krzywdy.
Ojciec kipi złością, kiedy próbuje zmyć spray z auta. Gdy wraca do domu, wpada we wściekłość, bo żona i córka nie chcą jechać z nim do sklepu budowlanego po farbę, której potrzebuje, żeby zamalować obraźliwy napis. Jego reakcja jest gwałtowna i pełna napięcia. W odpowiedzi zarówno Manda, jak i Lisa przyjmują posłuszną postawę. Na zewnątrz wydają się spokojne, ich ton głosu łagodnieje, jakby nic się nie stało. To, co dzieje się wewnątrz — strach, który jeszcze przed chwilą był wyraźnie obecny — zostaje błyskawicznie ukryty. Mechanizm przetrwania działa natychmiast: uległość, wyciszenie emocji, złagodzenie atmosfery — wszystko po to, by nie eskalować napięcia.
W drodze do sklepu planują dzień, rozmawiają o śniadaniu, śmieją się, wspominają przeszłość, podśpiewują – ani śladu trudnych emocji, które się w nich kotłują.
Scena w samochodzie, kiedy Jemie dzwoni z zakładu poprawczego do ojca i mówi mu, że postanowił się przyznać – matka i siostra siedzą obok, czego Jemie nie jest świadomy, a więc intymność rozmowy ojciec-syn, zostaje pogwałcona, ponieważ nikt w samochodzie nie ujawnia, że ojciec nie jest w tym aucie sam. Ani matka nie mówi czegoś w stylu – cześć synku, jesteśmy tu z tatą, ani ojciec – mama i Lisa są tutaj ze mną, słyszą co mówisz – mimo, że wspomina o swojej żonie w rozmowie, nie ujawnia, że ona jest obok i słyszy.
Matka ujawnia swoją obecność dopiero wtedy, gdy Jamie wyznaje, że chce się przyznać. Chłopak jest kompletnie zaskoczony — mówi: „Co? Myślałem, że jestem z tatą” — i niemal natychmiast przerywa kontakt. Możemy się domyślać, że pojawia się w nim złość, zaskoczenie, dezorientacja, poczucie zdrady. Liczył na szczerą, intymną rozmowę z ojcem, a okazuje się, że był podsłuchiwany. Te emocje — choć wyraźnie obecne — zostają pominięte.
W tej samej scenie, gdy Jamie dzieli się swoją decyzją — taką, która może zaważyć na całym jego życiu — matka reaguje zupełnie nieadekwatnie. Z uśmiechem na twarzy pyta: „Czy ty tam dobrze jesz?” Nie ujawnia żadnej z dorosłych emocji, które mogłyby świadczyć o tym, że naprawdę go słyszy i rozumie. Nie zatrzymuje się przy tym, co Jamie właśnie wyznał. Jej pytanie o jedzenie zbywa jego emocjonalne otwarcie, bagatelizując je i kierując rozmowę w bezpieczny, pozornie neutralny temat. W efekcie Jamie zostaje sam ze swoim przeżyciem.
Kiedy dojeżdżają do domu, ojciec bez słowa zaczyna wypakowywać zakupy z bagażnika. Tymczasem Lisa jest całkowicie roztrzęsiona — płacze i z lękiem pyta matkę, czy Jamie’emu nic się nie stanie. Manda próbuje ją uspokoić, po czym obie wracają do środka. W domu matka pozwala sobie na chwilę emocji — zaczyna płakać, ale niemal natychmiast ociera łzy, jakby próbowała je ukryć nawet przed samą sobą. Chwilę później wchodzi do pokoju, w którym jest jej mąż, i zaczynają rozmawiać o codziennych, przyziemnych sprawach — jakby nic się wcześniej nie wydarzyło.
Podobnie dzieje się w wielu innych sytuacjach – nikt nie wraca do tego, co niewygodne. Ojciec pod marketem emocjonalnie zaatakował nastolatka. To również zostało przemilczane.
… Kiedy Lisa słyszy emocjonalną rozmowę rodziców, wchodzi do ich pokoju. Reakcja jej mamy to natychmiastowy uśmiech — mechaniczne zakrycie tego, co naprawdę dzieje się między nią a Eddiem. Ociera łzy i zaczynają z córką rozmawiać o przyziemnych sprawach, sukience, którą ubierze na urodziny swojego ojca.
„Nie wracajmy do tego”, „po co o tym mówić” to odpowiedzi ojca na próby rozmowy o ich sytuacji.
Sceny, w których Jamie zachowaniem zdradza, co działo się w jego domu, kiedy próbował wyrazić swoje uczucia i myśli
W rozmowie z psycholożką Jamie wyznaje, że ojciec się go wstydził i był nim rozczarowany. Psycholożka dopytuje, co czuł widząc wstyd ojca, jednak Jamie się oburza: – powinna pani zaprzeczyć, powiedzieć- na pewno „nie”, wydawało ci się, nie wstydziłby się własnego dziecka – w tych słowach Jamie odsłania to, co działo się w jego domu, gdy próbował wyrażać swoje emocje lub myśli: spotykał się z zaprzeczeniem, wyparciem, tego, co czuje. To było nieakceptowane. Tego samego — zaprzeczenia — domaga się od psycholożki. Kiedy jednak ona go nie udziela, czyli nie wchodzi w dobrze mu znany schemat, Jamie zostaje zupełnie zdezorientowany. Nie wie, jak się zachować, gdy ktoś nie odrzuca jego przeżyć, lecz przyjmuje go takim, jakim jest w danym momencie — ze wszystkim, co czuje i mówi..
W tej samej rozmowie wspomina o wybuchach gniewu ojca, a kiedy psycholożka dopytuje go o ojca, o to, czy się bał, kiedy ojciec wybuchał, zaczyna go tłumaczyć – tata jest miły – i dodaje, że takie wybuchy ojca to rzadkość.
Zaznaczę, że informację o rzadkich wybuchach złości ojca Jamiego mogą być faktem — tym bardziej, że w jednej ze scen potwierdza to również jego żona, mówiąc do niego, że go nie poznaje, odnosząc się do jego ostatnich wybuchów.
Jako rodzice często tak skutecznie tłumimy własną złość, że zaczynamy wierzyć, iż jej w ogóle nie odczuwamy. Tymczasem ona wciąż w nas jest — tylko skryta, a przez to jeszcze bardziej niebezpieczna.
Po wybuchu emocji w rozmowie z psycholożką Jamie niemal natychmiast zaczyna przepraszać, że krzyczał. To zachowanie wiele mówi o tym, czego przez lata uczono go w relacji z dorosłymi — że w chwili silnych emocji to on ma zadbać o innych, wyciszyć się, przeprosić. Zamiast spotykać się z troską i zrozumieniem, otrzymywał sygnał, że jego emocje nie są właściwe.
Niestety, dzisiaj robimy to samo. Codziennie słyszę pytania typu: „Co zrobić, żeby przestał się tak zachowywać?”. Dzieci, które nie mają emocjonalnego bezpieczeństwa, trafiają na ścieżkę diagnostyczną — zamiast być po prostu usłyszane. W większości przypadków takie zachowania nie są „problemem do rozwiązania”, ale wołaniem o pomoc, o relację, o bycie zauważonym. To nie etykieta jest potrzebna, lecz obecność, uważność i więź.
Nie zasłużyłem, krzyczałem – w tej scenie padają też takie słowa, które również zdradzają to, czego doświadczał Jamie.
Słowa ojca, które ujawniają, jakie emocje były obecne w jego relacji z Jamiem
„Zapomniałem, że lubi rysować” (przywołuję je z pamięci więc być może brzmiało to nieco inaczej) — mówi Eddie, kiedy otrzymał od syna własnoręcznie namalowaną kartkę. To krótkie zdanie odsłania coś głębokiego: ojciec przez lata nie widział prawdziwego Jamiego, tylko swoje wyobrażenie o tym, kim jego syn powinien być. To wyobrażenie całkowicie przysłoniło mu realnego chłopca, z jego pasjami i wrażliwością. Prawdziwego Jamie — tego, który rysuje, czuje i potrzebuje być zaakceptowany — ojciec próbował zastąpić tym, który gra w piłkę i trenuje boks.
„Ze wstydu odwracałem głowę, kiedy patrzyłem, jak nie radzi sobie na boisku, i gdy inni rodzice się z niego śmieją — to wyznanie Eddiego pokazuje, że z powodu własnych wyobrażeń, skazywał zarówno siebie jak i swojego syna na poczucie wstydu, lecz mimo to, nie zatrzymał się w swoich działaniach. Tymczasem Jamie po prostu lubił rysować. Nie spełniał wyobrażeń ojca. To jaki był, było dla ojca nie do przyjęcia.
Jamie był tego wszystkiego świadomy, mimo, że ojciec tak usilnie próbował ukrywać, co czuje. Dzieci są z nami połączone emocjonalnie, zawsze. Jamie czuł to, czego ojciec nie wypowiadał na głos. Z czasem sam zaczął wstydzić się siebie w dokładnie ten sam sposób, w jaki wstydził się go jego ojciec. Nie potrafił zaakceptować swojej wrażliwości, bo nie była ona akceptowana przez najbliższą mu osobę. Odrzucał w sobie to, co nie pasowało do obrazu chłopaka, jakim powinien być według jego ojca.
Wszystkie te sceny i wiele innych, których nie opisałam, składają się na poruszający obraz rodziny Jamiego — rodziny, w której brakuje emocjonalnego bezpieczeństwa, bo rodzice zaprzeczyli swojej agresji, zamiast nauczyć się ją rozpoznawać i oswajać. To przestrzeń, w której nie ma miejsca na wyrażanie wstydu, bezsilności, smutku, rozczarowania, tęsknoty ani trudnych emocji. Wszystko, co niewygodne, zostaje pominięte, zignorowane i wyparte — jakby odwrócenie wzroku mogło sprawić, że przestanie istnieć.
Właśnie dlatego tak ważne jest, by dorośli odważyli się patrzeć głębiej — i wreszcie naprawdę być obecni EMOCJONALNIE, a nie tylko fizycznie.
Obecności emocjonalnej nie służą treningi kontrolowania złości, ani regulowania emocji.
Nie prowadzi tam nazywanie emocji, bo wszystkie te działania podejmujemy żeby z naszych dorosłych reakcji oraz z reakcji naszych dzieci zniknęła agresja.
Kiedy ostatnio płakałaś/płakałeś przy swoim dziecku i nie próbowałaś tego ukryć?
Kiedy pozwoliłaś żeby te łzy płynęły?
Co robisz ze swoim wstydem, który odczuwasz w relacji z dzieckiem? Tylko nie mów, że nigdy się za nie nie wstydzisz.
Do tego, że Jamie zabił koleżankę doprowadziło przede wszystkim to, że w jego domu brakowało bezpieczeństwa emocjonalnego oraz akceptacji. To że doświadczał wykluczenia w samotności, uciekł w technologie i zamknął się w pokoju to objawy braku więzi.
W domu Jamiego nie było przestrzeni żeby powiedział, co przeżywa, żeby ujawnił swój brak pewności siebie, bo takie zwierzenie potwierdziłoby największe obawy jego ojca. Gdyby powiedział, że dziewczyny z niego szydzą ziściłby się największy koszmar jego ojca – jego syn okazałby się „fajtłapą”, która sobie nie radzi.
Zadanie przed którym jako dorośli stoimy – to, czy zatrzymamy się na tych zewnętrznych objawach, czy jednak zwrócimy swoją uwagę ku przyczynie.
Jeśli podobnie jak w wielu innych sytuacjach zaczniemy szukać sposobów:
- na ograniczenie dzieciom dostępu do nowych technologi,
- na zwiększenie dostępności gabinetów psychologicznych,
- a nawet na uświadamianiu młodzieży zjawiska hejtu,
to niestety będziemy trafiać kulą w płot. Zakazy, kontrola ani ograniczenia, nie rozwiążą problemu.
Relacja i więź nie buduje się kiedy chcemy kontrolować.
Relacja i więź nie buduje się również wtedy, kiedy chcemy dać dzieciom to, czego sami nie dostaliśmy ani wtedy kiedy chcemy być inni niż nasi rodzice.
Relacja i więź nie buduje się, kiedy wzrasta w naszych dzieciach świadomość hejtu.
Wybierając te kierunki nie dochodzimy tam, gdzie chcemy dojść. Rozejrzyjmy się wokół, dzieci i młodzież mają się coraz gorzej, a my dorośli po obejrzeniu filmu „Dojrzewanie” winą za taki stan rzeczy widzimy w szkole i w urządzeniach.
To zewnętrzna warstwa. Jeśli nie zanurkujemy głębiej, sytuacja będzie się pogarszać.
Kiedy tańczy poczucie winy z odpowiedzialnością
Nie chodzi o winę, rodzice Jamiego nie są winni, ale jeśli nie dostrzegą swojej odpowiedzialności to nie dokonają zmiany. Zmiana natomiast byłaby najlepszym, co mogą dać zarówno sobie, Jemiemu jak i jego siostrze.
Poruszająca jest scena finałowa, w której rodzice Jamiego robią pierwszy krok w stronę przyjęcia odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Przez moment są gotowi zobaczyć swój udział w cierpieniu syna — ale niemal natychmiast się cofają, mówiąc: „Nie zrobiliśmy nic złego; byłam dobrą mamą, a ty jesteś świetnym tatą.” To krok naprzód, po którym od razu następuje krok wstecz. Pięknie oddaje to dynamikę emocjonalnego procesu — to taniec, w którym uczestniczymy wszyscy. Taniec winy i odpowiedzialności.
I właśnie o to chodzi: żeby odróżnić winę od odpowiedzialności żeby z czasem uczyć się robić coraz więcej kroków ku tej drugiej. Wina często jest nie do udźwignięcia, ale jak wiemy, jak stawać do odpowiedzialności to mamy szansę cofać się coraz rzadziej i na coraz krótszy czas.
Jeśli rodzice Jamiego, próbując chronić się przed poczuciem winy, zdecydują się trwać w przekonaniu, że zrobili wszystko, co mogli — że nie dało się inaczej — to niestety nie zrobią kroku naprzód, bo nie staną w odpowiedzialności. Wtedy ich dzieci nadal będą doświadczać tej samej, głębokiej samotności. Lisa prawdopodobnie nigdy nie popełni czynu tak dramatycznego jak jej brat, ale ona również coś utraci — siebie samą. Tak jak jej matka oraz ojciec. Jej cierpienie nie będzie głośne, lecz ciche, ukryte.
Będzie mordowała siebie w milczeniu.







Pięknie napisane,.prawdziwie, z dużą dozą świadomości i uważności. Nie sposób mi się z Panią nie zgodzić. Lepiej sama bym tego nie ujęła. Mordując swoje emocje, mordujemy siebie samych- dokladnie tak! Pozdrawiam Panią serdecznie ❤️