fbpx

Wokół jednogłośności rodziców urosło wiele mitów, z którymi jako rodzice nie bardzo wiemy, co zrobić. Stanąć w obronie drugiego rodzica, czy nie stawać? Poprzeć dziecko, czy wtedy podważę autorytet drugiego rodzica? Przyznać się, że mam w danym temacie inne zdanie, czy jednak to nie byłoby właściwe?

Dużo pytań, na które postaram się rzucić światło, proponując postawę, do której według mnie warto dążyć w relacjach rodzinnych.

Wracasz do domu, zmęczona i wciąż analizująca to, co wydarzyło się w pracy. Potrzebujesz spokoju i ciepłej kawy, jednak kiedy wchodzisz do kuchni, Twoim oczom ukazuje się armagedon, który zostawiły po sobie dzieci, przygotowując pizzę. Zaczynasz krzyczeć i w niepozostający wątpliwości sposób komunikować swoje oczekiwania. Przez Wasz dom przetacza się wichura. Dzieci się bronią i również krzycząc przerzucają się odpowiedzialnością – to nie ja, to on, ja mam wychodzę teraz na trening, itd. Starają się jakoś odpowiedzieć na Twoje zarzuty, tu ktoś chowa mąkę na miejsce, ktoś inny wyciera blat. W tym wszystkim Ty próbujesz wydzierżawić z tego bałaganu część blatu, do przygotowania sobie tej kawy, wrzucasz naczynia do zmywarki i próbujesz tą kuchnię jakoś ogarnąć.

Wszystko trwa kilkanaście minut. Emocje trochę opadają. Zaczyna się przebijać spokój. Wszyscy żyją.

Do domu wchodzi Twój mąż i jedno z dzieci niemal jednym zdaniem relacjonuje mu, co się wydarzyło – mama przedramatyzowała sytuację – i w skrócie przedstawia, jak ono widzi tę sytuację, stawiając siebie w pozycji ofiary.

To jest często moment, w którym rodzic słuchający relacji dziecka, nie ma jasności, jakie zająć stanowisko.

  • Czy poprzeć żonę?
  • Czy pomóc żonie i dzieciom się dogadać?
  • Czy mediując załagodzić sytuację?

Żadne z powyższych. 

Bohaterami konfliktu są mama i dzieci. To w tej relacji doszło do sprzeczki. 

Dziecko szukające wsparcia u ojca, nie zaprasza go ani do bycia mediatorem, ani do bycia rozjemcą. Ono potrzebuje się wygadać, by z kimś podzielić się swoimi emocjami/napięciem/.

Ojciec nie musi robić niczego więcej, niż usłyszeć to dziecko. 

Tym, gdzie on jest potrzebny przede wszystkim, jest rola partnera swojej żony. To jej trud potrzebuje tutaj dostrzec i dać mu wyraz. Może to uczynić na przykład w taki sposób:

  • wysyłając jej empatyczne spojrzenie wyrażające myśl “widzę twój trud w tej sytuacji”,
  • pytając, czy może jej jakoś pomóc,
  • przygotowując jej tę kawę lub
  • schodząc jej z drogi, bo wielokrotnie o tym rozmawiali i wie, że ona w takich sytuacjach potrzebuje przede wszystkim przestrzeni.

Ile rodzin i ile sytuacji tyle reakcji.

Rolą rodzica w takiej sytuacji nie jest ani ugrzecznienie dziecka słowami – nie wolno tak mówić o mamie,

Rolą rodzica nie jest również stawanie po stronie drugiego rodzica – mama miała prawo się zdenerwować, bo….

Wysłuchać dziecko i przyjąć je z tym, z czym ono przychodzi, na tym polega w takich sytuacjach rola rodzica, który nie jest bezpośrednio zaangażowany w konflikt.

Czasami (nie rzadko) bywa tak, że to rodzic, który jest w konflikcie z dzieckiem, oczekuje od drugiego rodzica zajęcia jego strony. 

– Nie pytaj mnie, czego potrzebuję, tylko mnie poprzyj albo

– wytłumacz im, jak powinni się zachowywać, albo

– czemu ty jej/jego słuchasz, zamiast mu powiedzieć, że źle zrobił, itp.

Takie oczekiwanie od drugiego rodzica, poparcia dla naszego zdania, również nie jest dobrym pomysłem. W rodzinie nie chodzi bowiem o to, by tworzyć koalicję przeciwko komukolwiek

Najlepszym dla wszystkich (również dla rodzica w konflikcie z dzieckiem), jest odmowa:

Nie chcę stawać po niczyjej stronie. Mogę Was wysłuchać, ale nie chcę zajmować stanowiska, musicie to wyjaśnić między sobą.

Jeśli wspiera Cię to, o czym piszę i chciałabyś dać mi o tym znać, to możesz to zrobić, stawiając mi kawę – dzięki wielkie 🙂 

Trudności których dzieci doświadczają to objaw, a nie źródło problemu

Ostatnio coraz częściej powraca do mnie temat dziecięcych potrzeb i im dłużej się mu przyglądam, analizuję i zgłębiam, tym bardziej dostrzegam, jak ważne jest, żeby dzieci samodzielnie zaspokajały swoje potrzeby. Podczas wczorajszego webinaru, poruszałam ten temat i...

Tę cegiełkę zgubiliśmy… a może nigdy jej nie uwzględniliśmy?

Dzisiaj ostatni list w temacie, który poruszałam w ostatnich tygodniach - zajęć emocjonalno-społecznych prowadzonych w szkołach. Jednocześnie dołożę ostatnią cegiełkę, która wydaje mi się szalenie istotna, a którą gdzieś zgubiliśmy lub której nigdy nie...

Te dzieci potrzebują nas najbardziej

Dzisiaj do historii Moniki, Jasia i Justyny (których poznaliście w tych wpisach: 1. Ekshibicjonizm emocjonalny nie służy dzieciom, 2. Skąd wiadomo, że dzieciom nie służy to, co im proponujemy?) dołożę historie Krzyśka i Weroniki, którzy chodzą z Jasiem do klasy i...

Skąd wiadomo, że dzieciom nie służy to, co im proponujemy?

Tak jak  TUTAJ wspomniałam, dzisiaj dołożę kolejną cegiełkę do tematu zajęć społeczno-emocjonalnych prowadzonych w szkołach. Pragnę Was tym samym zaprosić do uważniejszego przyglądania się temu obszarowi "wspierania (?)" dzieci, ponieważ mam często wrażenie, że umyka...

Ekshibicjonizm emocjonalny nie służy dzieciom

Działania edukacyjne w obszarze emocji stają się normą w szkołach, przedszkolach, domach i innych miejscach, w których przebywają dzieci. Treningi umiejętności społecznych Zajęcia rozwijające kompetencje społeczno-emocjonalne Edukacja rodziców w temacie dziecięcych...

Kwiaty nie rosną w cukrze pudrze

W zeszłym tygodniu przeczytałam książkę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Inspiracją do napisania tego wpisu, jest metafora, którą w niej przeczytałam i którą bardzo chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić: Shouldn’t Flowers Bloom in Powered Sugar?  "Bad...

Czy normalizacja i oswajanie to na pewno właściwy kierunek

Opowiem Wam dzisiaj dwie historie. Obie prawdziwe. Jedna złożona z wielu. Wiem, że poruszam tymi historiami bardzo delikatny i drażliwy temat. Wiem też, że tego chcę, ponieważ uważam, że od odwagi zaglądania tam, gdzie niewygodnie, zależy, czy zatrzymamy ten...
error: Nie kopiuj!