W naszej kulturze powszechnymi powiedzeniami są:
– zaufanie, jest dobre, ale kontrola jeszcze lepsza.
– kontrola najwyższą formą zaufania.
W myśl których, jeśli zależy nam, by dziecko zachowywało się w oczekiwany przez nas sposób, potrzebujemy tego dopilnować, stosując nadzór.
I tak w dobie rosnącego zaangażowania rodziców w wychowanie, nadzorujemy…
- … obowiązki szkolne naszych dzieci,
- … używanie przez nie elektroniki,
- … ilość spożywanych słodyczy,
- … godziny snu,
- … bardzo szeroko pojęty zdrowy rozwój, który wychodzi poza zdrowy i skłania się ku nadmiernie konsultowany ze specjalistami z różnych, łatwo dostępnych dziedzin, itd.
Wszystko to i wiele innych obszarów, których nie wymieniłam, wymaga od nas masę zaangażowania, o którym opowiadamy z dumą i jesteśmy przekonane, że wyjdzie to naszym dziecim na dobre.
Słyszałam ostatnio w pewnym materiale, jak mama opowiada, że kiedy jej syn, jest u kolegi, to dzwoni do niej po zgodę, jeśli chce zagrać z tym kolegą w Playstation. Z uśmiechem wyrażającym przekonanie, że to właściwy kierunek, opowiadała, że otacza się rodzicami, którzy są do niej bardzo podobni, dzięki czemu ma pewność, że jak jej dziecko odwiedza kolegę, nie spędzają niekontrolowanego czasu na elektronice.
Inna mama opowiadała w innym miejscu, jak jej dziecko owszem może poruszać się po mieście samodzielnie, ale ma ją cały czas na bieżąco informować, gdzie jest. Jak wejdzie do galerii ma do niej zadzwonić, że jest w galerii, jak z niej wyjdzie, że wyszło. Jak wyjdzie z kolegą do kina, ma dać znać, że do kina doszło, jak wychodzi, ma ją poinformować, że wychodzi, itd.
Jeszcze w innym miejscu miałam okazję słyszeć rozmowę o dzienniku elektronicznym, w którym rodzice każdego dnia sprawdzają, co się dzieje u dziecka w szkole.
Nie bez znaczenia jest fakt, że rosnącą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju urządzenia monitorujące aktywność dzieci.
Niepokoi mnie to, bo wiem, że to nie wychodzi na dobre naszym dzieciom!
Oczywiście rozumiem, że te działania dają rodzicom jakiś poziom spokoju. Żyjemy w czasach, w których zewsząd atakowani jesteśmy informacjami podsycającymi nasz lęk i dzięki kontroli udaje nam się nie zwariować. Jednak widzę również masę zagrożeń wynikających z takiej kontroli rodziców, dlatego chciałabym, byśmy szukali innych sposobów opiekowania się swoim lękiem niż uciekanie w nadmierne kontrolowanie dzieci.
Powiem to głośno – kontrola rodziców ogranicza dzieciom możliwość decydowania o sobie, dojrzewania emocjonalnego oraz rozwijania samodzielności.
PRZYKŁAD:
Zobaczmy to na przykładzie chłopca, który odwiedza swojego kolegę i wymyślają, że spędzą ten czas, grając w grę komputerową. Wie, że jego rodzicom nie podoba się taki sposób spędzania wolnego czasu.
Większość z rodziców widzi w podobnych sytuacjach przede wszystkim zagrożenie uzależnienia, stąd kontrola, która ma mu przeciwdziałać. Ponadto jesteśmy często przekonani, że jedynym słusznie spędzonym czasem jest trzepak, bo my tak spędzaliśmy czas, kiedy byliśmy dziećmi.
Chciałabym Wam pokazać drugą stronę, pozbawioną nadmiernej kontroli rodziców. Zobaczcie jak ważne jest, by dziecko nie musiało dzwonić do rodzica, czy może zagrać z kolegą:
- Konfrontacja z niewygodą emocjonalną, będącą wynikiem tego, że robię to, co nie podoba się rodzicom.
- Konieczność zdecydowania i wyboru między propozycją kolegi, a tym, czego życzyliby sobie rodzice.
- Rozwijanie umiejętności samostanowienia w sytuacjach, kiedy rodzice nie patrzą.
- Rozstrzyganie w głowie dylematu, czy powiedzieć rodzicom prawdę, co robiliśmy u kolegi, wiedząc, że im się to nie spodoba:
- Powiedzenie prawdy wiąże się ze zmierzeniem się z niezadowoleniem rodziców.
- Ukrycie prawdy niesie za sobą konieczność bycia w niewygodzie niepowiedzenia prawdy.
Każda z wypunktowanych kropek rozwija w dziecku odporność emocjonalną, której będzie potrzebowało na przykład za kilka lat, kiedy grupa rówieśnicza będzie go namawiała do:
- substancji psychoaktywnych,
- niewrócenia na noc do domu, mimo wyznaczonej pory,
- nadmiernego opuszczania szkoły, które grozić może brakiem frekwencji, niezbędnej do zaliczenia, itd.
Widzicie, że to są te same emocje i te same dylematy?
WAŻNE – omówienie przykładu nie wyczerpuje tematu, ponieważ bardzo istotne jest również to, czy dziecko może rodziców skonfrontować z podjętą decyzją, ale to temat na inny newsletter.
Możemy siebie przekonać, że chodzi o to, by 7-latek dzwonił informować nas o każdym swoim kroku.
Możemy mieć nadzieję, że skoro 7-latek dzwoni do nas spytać, czy może zagrać w grę komputerową, to w wieku lat 17 również będzie pytał. Jednak nawet gdyby tak było, potrzebujemy wiedzieć, że…
Dziecko kontrolowane staje się ofiarą systemu rodziców, zarówno wtedy kiedy nie wyrasta z etapu pytania ich o wszystko, jak i wtedy, kiedy zaczyna wyrażać swój bunt.
Co kontrola rodziców robi dzieciom:
- część dzieci zaczyna poprzez bunt (pojawiający się w wieku 11+) wyrażać, że kontrola narusza ich integralność,
- nadmierny lęk społeczny
- nadmierny lęk przed wykluczeniem
- dziecko zaczyna zatajać przed rodzicami to, czego ci nie pochwalają – doświadcza wtedy ogromnej samotności emocjonalnej, która jest dla niego bardzo obciążająca. By przetrwać odcina się od emocji, a to przekłada się na…
- niskie poczucie własnej wartości.
- nadmierny lęk dziecka przed podejmowaniem jakichkolwiek decyzji – dziecko domaga się przykładowo, żeby rodzice podejmowali za nie decyzje nawet w wieku nastoletnim i starszym, ponieważ samo nie potrafi tego robić. Takiemu dziecku trudno oddalić się od rodziców i zacząć żyć własnym życiem.
- może pojawić się uciekanie w substancje psychoaktywne, które będzie wykraczało ponad ciekawość wieku nastoletniego.
Dzieci potrzebują rodziców, którzy jasno i czytelnie siebie komunikują.
Dzieci potrzebują rodziców, którzy im ufają, że (dziecki) zrobią to, co dla niech w danym momencie najkorzystniejsze.
Dzieci potrzebują rozwijać świadomość emocjonalną.
To trudne, bo wymaga od nas (rodziców) dojrzewania emocjonalnego, czyli konfrontacji ze swoim lękiem.
Zamiast kontroli zdecydowanie lepiej:
- ograniczyć dostęp informacji ze świata, które potęgują nasz lęk,
- otaczać się dorosłymi, którzy również mają dzieci i opowiadać im o trudnościach, których doświadczamy,
- zwrócić baczniejszą uwagę na słowa, których używamy – elektronika w naszych głowach niemal natychmiast aktywuje słowo uzależnienie. Tymczasem u źródła uzależniania stoi ból emocjonalny, będący na przykład wynikiem braku bezpiecznych relacji. Na budowaniu takich relacji powinniśmy się jako rodzice skupiać przede wszystkim.
- komunikować dziecku granice,
- stawiać opór,
- upewniać się, że żyjemy jak dorośli, na których chcemy wychować swoje dzieci – właściwe przywództwo rodziców jest niezbędne.
Wiosenno – wielkanocna PROMOCJA
Kurs online “Relacja według Jespera Juula -40%
kod: WIOSNA 40
szczegóły tutaj
Dzięki Kasia za ten wpis. Mocno wyraża dokładnie te myśli, które biją się w mojej głowie.