Długo zastanawiałam się, czy poruszyć dzisiejszy temat. Napisałam ten tekst kilkadziesiąt dni temu i nie wiedziałam, czy zdecyduję się go publikować. Czuję jednak, że ten temat właśnie w tym kontrowersyjnym kontekście, próbuje ujrzeć światło dzienne, więc postanowiłam się tym podzielić. Czytając poniższy tekst, bądź uważna, na to, co on w Tobie porusza i nie obawiaj się przerwać czytania, kiedy poczujesz, że to dla Ciebie trudne… |
Utknięcie. Jesteśmy tak skupione na swojej perspektywie, że często nie przychodzi nam na myśl, że każda moneta ma dwie strony, które postaram się pokazać, wykorzystując fikcyjną postać córki i ojca, którzy odzwierciedlają postawy nie tak rzadko spotykane. W przedstawionym przeze mnie przykładzie dodatkową trudnością jest osadzenie go w obszarze tabu, które jest ogromne, a które warto byłoby rozbrajać, tak żebyśmy mogli zacząć o nim otwarcie opowiadać.
Córka – ojciec był zimny i nieobecny. Kiedy mama odeszła, tak bardzo potrzebowałam, żeby mnie przytulił. Brakowało mi ciepła i miłości z jego strony. Na wszystkie moje próby otrzymania od niego, choć namiastki uwagi, reagował złością lub milczeniem. Tak bardzo go potrzebowałam. Ojciec – tak bardzo ją kocham. Serce rozpadało mi się na miliony kawałków, kiedy ona potrzebowała mojego przytulenia, ale nie mogłem jej tego zrobić. Moje myśli były takie brzydkie, że powodowały we mnie obrzydzenie i dosłowny fizyczny ból. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zrobił jej krzywdę. Jedynym, co mogłem robić, było odtrącanie jej. Ból który wewnątrz czułem, rozrywał mi serce i ciało, które reagowało złością.
Zasadniczym pytaniem w tym miejscu jest, jak to, co dzieje się w ojcu, zmienia perspektywę córki? Diametralnie, prawda? Kiedy mówię, że innych ludzi znamy, tylko takich, jakich nam siebie pokażą, właśnie to mam na myśli – to nie jest cała prawda o nich. Dotyczy to zarówno dzieci jak i dorosłych.
Wielu ojców w podobnej sytuacji nie będzie nawet świadoma tego, co się w nich dzieje. Nie będą umieli złapać tego, co myślą. Jedyną namacalną reakcją, będzie chłód emocjonalny, za który będą siebie obwiniać. Za który będzie ich obwiniało społeczeństwo. |
|
Chodzi o to, że choć nie wiemy, co przez lata było po drugiej stronie, możemy dać sobie to, czego nie otrzymałyśmy. Mamy niepełny obrazek tego, co wnosili do relacji z nami nasi rodzice, ale nie to jest najistotniejsze. Najważniejsze dla nas jest to, że wchodzimy w dorosłość z niepełnym obrazkiem tego, co nam to zrobiło. To ten obrazek potrzebujemy uzupełniać. Nie chodzi o rozdrapywanie obrazu rodziców. Chodzi o uzupełnienie tego, czego doświadczałyśmy o emocje i odczucia w naszym ciele. *Jeśli ktokolwiek ma szansę dotrzeć, co kryje się pod chłodem emocjonalnym ojca, jest tą osobą ojciec. Nota bene jest on również jedyną osobą, której ta wiedza jest potrzebna, by na przykład nie obwiniać siebie o to, czego nie był w stanie dać swojej córce lub/i zacząć wnosić do relacji z nią inną jakość. Oczywiście to zupełnie nie oznacza, że córka powinna umniejszać temu, jak doświadcza swojego ojca i jak to, na nią wpłynęło. To jej prawda, którą z perspektywy bycia dorosłym człowiekiem, potrzebuje uznać i pozwolić jej wybrzmieć. Tym, co warto jednocześnie robić, jest zwracanie uwagi na słowa, których w opowieści o swoim dzieciństwie używamy:
Te wyboldwane wersje zdań, nie są prawdą o ojcu. One są prawdą córki i o to w tym wszystkim chodzi. Ona ma do nich prawo. Jej zadaniem jest je uznać – zobaczyć/wyzłościć się/ opłakać. To droga w kierunku wewnętrznego spokoju. Tymczasem często jest tak, że wolimy negować swoje doświadczenie. Wydaje nam się, że znamy jedyną słuszną prawdę i jesteśmy przekonane, że rozwiązaniem jest jej wygłaszanie lub/i umniejszanie jej lub/i podążanie w kierunku przeciwnym, do tego, który poznałyśmy we własnym dzieciństwie. |
Nie znam innego sposobu na życie w zgodzie ze sobą, niż podążenie właśnie do miejsc, które najbardziej krwawią. W przeciwnym razie zmuszone jesteśmy udawać kogoś, kim nie jesteśmy. |
Zmuszanie się do bycia rodzicem, jakiego nam brakowało, może prowadzić do pomijania tego, co do relacji wnosimy i oddalać nas od siebie.
Jeśli ta córka postawi sobie za cel przytulanie swoich dzieci bez względu na wszystko, straci dostęp do siebie w tu i teraz i nie odzyska tego, co zablokowała w swoim dzieciństwie.
Będzie obwiniała ojca lub przeciwnie, wyidealizuje jego obraz. W obu przypadkach utknie w odcinaniu się od siebie.
Energia – będę lepsza od swoich rodziców/ dam swoim dzieciom to, czego nie dostałam, itd., to energia niszcząca autentyczną relację z naszymi dziećmi.
Energia – moi rodzice byli cudownymi ludźmi, to często opowieść nie uwzględniająca ciemnej strony naszych rodziców, ona również nie daje nam szansy na autentyczną relację ze sobą i swoimi dziećmi.
Obie strategie prowadzą od pomijania siebie i do prób chronienia naszych dzieci – opozycja do własnych rodziców, przykrywa na przykład te kawałki w nas, które nam o nich przypominają. Ukrywanie ciemnej strony rodziców, nie pozwala nam się w spokoju spotkać ze swoją ciemną stroną.
Kiedy rodzice w relacji z dzieckiem pomijają siebie, by nie narazić dziecka na zranienie, nie chronią dziecka, tylko usuwają się z relacji. Ich ciało odgrywa wtedy jakąś rolę, ale ich w tej relacji nie ma, jako autentycznych ludzi. Nie budują więzi, która powinna stanowić fundament tej relacji. |
Odzyskanie kontaktu ze swoim ciałem, zdaje się być kluczowym aspektem pracy, którą potrzebujemy wykonać
W umyśle nauczyłyśmy się omijać, przeinaczać, uciekać, odwracać głowę, nadpisywać wyreżyserowane scenariusze, fiksować na tym, co wydaje nam się właściwsze od czegoś innego, ale ciała nie oszukamy. Ono przechowuje wspomnienia, których nie możemy pomijać w nieskończoność.
Nie chodzi również o to, by się na nim zafiksować, pomijając głowę. Chodzi o zdrowy balans. Zarówno głowa i ciało mogą iść ze sobą w parze – pozwólmy sobie na to.