fbpx

Choć to pewnie sprzeczne ze światopoglądem wielu z Was, to ja jednak uważam, że nie mamy wpływu na przyszłość naszych dzieci. Co prawda w wielu domach wielokrotnie przewija się wizja przyszłości, to jednak w mojej opinii odnoszenie się do niej jest trochę irracjonalne. Małe dziecko w ogóle tego nie rozumie i nie potrafi połączyć dzisiaj z tym, co za 15 lat, natomiast nastolatek, co prawda potrafi, tylko nie chce tego robić, bo w dupie ma przyszłość. Dla niego liczy się tu i teraz. Przyjaciele i to jak namówić Was by mógł pójść na tą imprezę, a nie to czy w przyszłości będzie inżynierem, dyrektorem, czy woźnym na portierni. Czy powinno tak być? Oczywiście, że powinno. Nie wyobrażam sobie, bym będąc nastolatką, zastanawiała się nad dorosłym życiem, bo chciałam z tego, co miałam wycisnąć maksimum i mam nadzieję, moje dzieci też swoje wycisną.

No dobrze, jeśli nawet mam rację, to czy to oznacza, że mamy je zostawić samym sobie na statku zwanym dorastaniem? Co z dodatkowymi lekcjami angielskiego, robotyki i dążeniem do tego, by skończyli szkołę? Z rozmowami o życiu, o jego wartościach i o tym jakie konsekwencje niosą pewne wybory?

Wszystko to jest niezbędne, jednak chodzi o to, byśmy mieli świadomość, że jako rodzice mamy wpływ tylko na teraźniejszość naszych dzieci. Poprzez zasady, granice, inwestycję w edukację czas, który spędzamy na wspólnych rozmowach, zaopatrujemy je w narzędzia, które oni mogą, lecz nie muszą wykorzystać. Nie powinniśmy więc zastanawiać się nad tym, kim będzie nasze dziecko, lecz nad tym, czy swoim życiem dajemy mu odpowiedni przykład. Dzieci potrzebują zaangażowanych „w dzisiaj” rodziców, a nie wizjonerów, którzy wiecznie mówią o tym, co będzie, nie dostrzegając tego, co jest. Z tego powodu bardzo często nie zauważamy samotności swojego dziecka, tego, że wraca do własnego domu, a czuje się w nim obco, bo nie ma z kim porozmawiać. To jest to, na czym powinniśmy się skupić, w co inwestować swój czas i energię, bo to procentuje najbardziej.

W jakiś dziwny sposób jesteśmy przekonani, że nasze dziecko i tak kiedyś nam podziękuje za to, że jesteśmy zbyt surowi, zbyt wymagający, czy zbyt restrykcyjni. Często zresztą wprost dajemy temu wyraz: – Kiedyś mi za to podziękujesz…

To ja się pytam, za co? Za to, że nie było Cię wtedy, gdy Cię najbardziej potrzebował? Za to, że nie chciałeś słuchać, że kolejny język odbiera mu resztki czasu, który chciałby spędzić z przyjaciółmi? Za to, że wiecznymi zakazami zatrzymywałeś go w domu niczym w więzieniu? Za to, że idiotyczne godziny powrotów do domu wykluczały go z najfajniejszych momentów życia rówieśników? Za to, że idealizując jego obraz odebrałeś mu szansę popełniania błędów? Za to, że przez Twoje lęki nie miał okazji wspiąć się tam gdzie świat wydawał mu się taki intrygujący?

Powiedz mi, za co ma Ci dziękować?

Intencje każdy z nas ma dobre, bo każdy z nas kocha swoje dziecko i chce dla niego wszystkiego, co najlepsze, to nie podlega wątpliwości. Niestety środki, którymi chcemy to wszystko osiągnąć, często są niemoralne. Gdybyśmy tak potrafili skupić się na dzisiaj i zaczęli towarzyszyć naszym dzieciom w teraźniejszości, na pewno osiągnęlibyśmy zdecydowanie więcej, a w gratisie dostalibyśmy wspaniały obraz dzieciństwa i dorastania we wspomnieniach naszego dziecka.

Przestańmy więc żyć przyszłością naszych dzieci i zacznijmy im towarzyszyć w teraźniejszości. Słuchając, dopingując, motywując, rozmawiając i wykazując się empatią, zamiast wróżąc jak będzie wyglądało ich przyszłe życie, jeśli nie zmienią swojego postępowania. Mamy wpływ tylko na siebie, możemy zagwarantować naszym dzieciom dorastanie u boku angażujących się w relację z nimi rodziców. Co oni z tym zrobią w przyszłości? Czy i jak wykorzystają? To już ich własny wybór, z którym będziemy musieli się pogodzić.

Zdj. pexels.com

W takich momentach czujemy się niewidziani

Opowiem Wam historię, do opisania której wielokrotnie namawiała mnie moja przyjaciółka, Malwina (imię zmienione), która jest jednocześnie bohaterką. Ta historia doskonale obrazuje: 1. Co mam na myśli, mówiąc o przeżywaniu emocji. 2. Czego doświadczają nasze dzieci,...

Polaryzując otoczenie i doświadczenie dziecka, wyświadczasz mu niedźwiedzią przysługę

Wychowani w sposób autorytarny, którego założeniem było, że dziecko ma być posłuszne, czyli grzecznie wykonywać polecenia dorosłych, bardzo często dużo uwagi poświęcamy temu, by nasze dziecko nie doświadczało trudności i przykrych emocji. Masę energii wkładamy w to,...

Rodzeństwo – jedna z najbardziej specyficznych relacji

Spotykam się czasami z argumentem, że przy dwójce, trójce, czwórce i więcej dzieci łatwiej jest o czas dla siebie, bo dzieci mogą zająć się wspólną zabawą. Natomiast w przypadku jedynaków, ci oczekują nieustającego towarzystwa rodziców. Dzisiaj napiszę trochę więcej o...

List do nauczyciela

Family-lab Polska poprosił mnie o napisanie kilku słów skierowanych do nauczycieli z okazji Dnia Nauczyciela. W ten sposób powstał list, który kieruję do wszystkich tych, którzy pracują z dziećmi i w swojej pracy starają się budować z nimi relacje oparte na wzajemnej...

Smartfon, tablet, wirtualny świat – jeśli nie kontrola, to co?

Jednym z największych wyzwań, przed którymi stoją dzisiejsi rodzice, jest najnowsza technologia. Nasze dzieci są jednym z pierwszych pokoleń, które rozwija się w sąsiedztwie smartfonów, tabletów i innych urządzeń multimedialnych uatrakcyjniających dziecięcy świat. Dla...

Rodzicu, nie pozwól odebrać sobie sprawczości

Kiedy dziecko zachowuje się "niewłaściwie" w szkole, w domu, w przedszkolu, na placu zabaw, rodzice zwracają się do specjalisty po pomoc. Pragną dowiedzieć się, jakie kroki powinni podjąć, by zachowanie dziecka uległo poprawie. Niestety to, co często otrzymują nosi...

Sprawdź, czy też popełniasz ten błąd

Współczesny świat rodzicielstwa ofiarowuje rodzicom to, do czego poprzednie pokolenia nie miały dostępu - szerokopojętą wiedzę na temat rozwoju dzieci. Nigdy dotąd nie mówiło się o potrzebach dzieci ani o ich podmiotowości. Wiedza płynie do współczesnych rodziców z...
error: Nie kopiuj!