Wchodząc do salonu fryzjerskiego, rzucił mi się w oczy chłopiec na oko 6-7 lat, z miną naburmuszoną, niepozostawiającą wątpliwości, że to, co dzieje się z jego głową nie bardzo mu się podoba. Na kanapie dla oczekujących oraz dla współtowarzyszących siedziała mama chłopca, która nie kryła swojego stanowiska:
– Uśmiechnij się. Masz mieć krótkie włosy, bo chłopcy muszą mieć krótkie włosy, to jest eleganckie. Od teraz zawsze będę ja z tobą przychodziła do fryzjera, bo tata jak widać, jest zbyt miękki, skoro zgadza się na te dłuższe.
Chłopiec niby się uśmiechnął, ale uśmiech ten był raczej zasłoną, za którą próbował schować swoje niezadowolenie, rozczarowanie, rozgoryczenie, być może cisnące się łzy.
Fryzjerka skończyła.
Chłopiec zszedł z fotela. Mama stanęła obok niego:
– No podziękuj.
Chłopiec nie miał takiego zamiaru, usta wygięły mu się w podkówkę, głowę miał schyloną w dół.
Mama nalegała – podziękuj!
– Dziękuję – padło z ust chłopca. Dziękuję rzucone w podłogę.
Wstyd rysował się na twarzy mamy, a z nim przyszła złość i chęć zapanowania nad sytuacją. Wyprowadziła chłopca z salonu, trzymając go za przedramię.
– Powiedz do widzenia!
Nie powiedział, więc jeszcze na chwilę wciągnęła go do salonu, wymuszając również ten zwrot grzecznościowy.
Wyszli… pozostawiając w salonie wymowne spojrzenia zgromadzonych tam osób.
Minęło może 15 min, wrócili. Chłopiec trzymał w ręku bombonierkę, wręczył ją fryzjerce, nadal naburmuszony powiedział– przepraszam.
Mama z dumą wyrysowaną na twarzy skomentowała sytuację – trzeba od małego uczyć…
Czego uczyć? Pytam, pisząc ten post. Czego nauczy się takie dziecko?
Tego, że to, co czuje, nie jest ok? Tego, że nie ma prawa decydować o tym, co inni robią z jego głową, z jego ciałem? Tego, że uczucia innych są ważniejsze od tego, co ono w danej sytuacji przeżywa? Tego, że musi odciąć się od swoich uczuć, by sprostać oczekiwaniom dorosłych?
Czego ma nauczyć się z tej sytuacji dziecko?
Dzieci nie są naszą własnością, a więc mają prawo do własnego zdania, do decydowania o sobie o swojej fryzurze, o stylu, który ich jakoś wyraża. Odbieranie im tego wszystkiego i oczekiwanie w zamian promiennego śmiechu, godzi w dziecięce poczucie wartości.
Spójrzmy w przyszłość – grupa rówieśnicza:
– Wydziaraj sobie taką strzałę na przedramieniu.
– Nie chcę.
– Jak to nie chcesz, każdy teraz ma coś wydziarane.
– Ale mi się nie podobają tatuaże.
– Stary, podobają nie podobają, tu chodzi o lans. Laski lecą na wydziaranych ziomków, więc nie pękaj.
–….
–….
–….
Pamiętajmy, że na to, co pojawi się w wolnych miejscach w dialogu, mamy wpływ jako rodzice tylko w wieku przed nastoletnim. Jeśli liczymy się ze zdaniem dziecka, pozwalamy mu decydować o sobie i akceptujemy fakt, że jest odrębną istotą, mamy większą szansę, że takiej samej akceptacji, będzie oczekiwało ono od rówieśników w przyszłości.
Nie każmy przepraszać za to, co czują. Mają do tego prawo.
Bombonierka należała się dziecku od mamy, w ramach przeprosin, bądź podziękowań, że wytrwał na fotelu, mimo że tak bardzo nie podobało mu się to, do czego zmierza efekt końcowy. Przeprosin za to, że został publicznie upokorzony, że kazano mu odciąć się od swoich myśli, uczuć i emocji.
Refleksja – ważny element tej układanki. Zachęcam Was rodziców do głębokiej refleksji nad sobą, gdy dziecko wysyła Wam podobny feedback, że naruszyliście jego integralność.
Mama ta bez wątpienia chce dobrze wychować swoje dziecko i chwała jej za to, jednak metoda, którą wybrała odbiera dziecku coś cenniejszego niż dobre wychowanie – godność. Tymczasem, można wychowywać na porządnego dorosłego, szanując jednocześnie dziecięcą godności. Gdyby nawet mama ta była przekonana, że płacąc za usługę ma prawo wybierać fryzurę swojego dziecka, ok. Mi osobiście jest to bardzo dalekie, ale niech będzie, nie powinna jednak odbierać dziecku prawa do jego niezadowolenia. Wtedy chłopiec otrzymałby zdecydowanie cenniejszą lekcję tego, jak brać na siebie odpowiedzialność za swoje decyzje. Wspomniana mama tej odpowiedzialności na siebie nie wzięła, nie uniosła dziecięcych emocji i wynikających z nich konsekwencji, które postawiły ją w niezręcznej sytuacji, a następnie obciążyła swoją odpowiedzialnością syna. To on miał zaopiekować się jej wstydem. Przeprosić, podziękować, uśmiechnąć się, by ona czuła się “lepszą” mamą, wywiązującą się ze swoich rodzicielskich obowiązków. Miał zrozumieć, że robi to dla niego, zamiast manifestować swoją niewdzięczność.
Zdj. pexels.com