fbpx
Wyobrażenia, wyobrażenia, wyobrażenia o tym, jakie dziecko powinno być, jak się ubierać, jak się zachowywać, jak odpowiadać, jak się uczyć, jaki mieć stosunek do przedmiotu, do matury i do rówieśników w klasie, jak powinno prowadzić zeszyt, jak w nim notować, itd. Na wszelkie odchylenia od wyobrażonego obiektu, jeden kierunek – dziecko powinno zostać zdiagnozowane i poddane terapii, bo za rogiem czyha na niego dorosłość. Dorosłość przedstawiana jako stan, w którym musisz się dopasować. Tam nie będziesz mógł być sobą, tam musisz wbrew swojej osobowości błyszczeć, angażować się społecznie i dążyć do wyznaczanych sobie celów. Bez tego zginiesz.

  • Ja chcę dla ciebie dobrze.
  • Chcę tylko, byś się nie zmarnował.
  • Jesteś taki zdolny, nie zmarnuj tego.
  • Wszystko robię dla twojego dobra.
  • Ściągnij ten kaptur z głowy i posłusznie odpowiadaj, jak zadaję ci pytania.
  • Widzę, że nie lubisz i się wstydzisz, ale to nieistotne – musisz, bo przecież dorosłość będzie tego od ciebie wymagała.
  • Nie jestem twoim wrogiem.
  • Kiedyś mi za to podziękujesz.

To codzienność wielu dzieci, którą słychać podczas spotkań towarzyskich, wywiadówek szkolnych i luźnych rozmów o dzieciach.

Ile my mamy planów wobec tych młodych ludzi. Ile dobrych intencji i przekonań, że nasz sposób życia, jest tym, czemu powinni się oni bezrefleksyjnie podporządkować.

Na porządku dziennym jest wysyłane dzieci do poradni, psychologa i terapeuty. To takie oczywiste w dzisiejszych czasach, że gdy dziecko odbiega od ogólnie przyjętego obrazu “zdrowo funkcjonującego dziecka/nastolatka” to znaczy, że w gabinecie trzeba go takim nastolatkiem uczynić. Ma się uśmiechać, odpowiadać, patrzeć w oczy i wykazywać zaangażowanie. A jak nie wyjdzie, to przypieczętować “niezmienialność” diagnozą, którą dorośli traktują jak podkładkę, żeby w papierach się zgadzało.

  • Na pytanie czy pani korzysta ze wsparcia psychologicznego, wyobrażam sobie, jak musi być pani trudno jako nauczycielce/matce, gdy on się tak zachowuje?
  • Pada odpowiedźJa? no skąd? Przecież przeżyłam już tyle lat, więc wiem, że nie potrzebuję. Zresztą czas mi nie pozwala.

Terapeuci stali się przedłużeniem rodziców i nauczycieli. Gdy jedni albo drudzy napotykają w relacji z dziećmi na trudności, odsyła się dziecko do psychologa. Jedna godzina w tygodniu zwykle wystarcza, by mieć czyste sumienie i poczucie dobrze wykonanego zadania – wykazaliśmy się czujnością, dzięki nam wyjdzie na ludzi.

DZIĘKI NAM. Ale gdy “ludzkich zachowań” wykazywał za mało, to nie było dzięki nam. Wtedy to przez nich – rówieśników, innych dorosłych i ten paskudny świat wirtualny.

Wszystko to czynią dorośli, którzy każdego dnia stojąc przed lustrem, patrzą w swoje odbicie i reżyserują siebie w tej dorosłości, by pasować do roli, w której okoliczności życia ich umieściły. Mężowie, matki, współpracownicy, nauczyciele, koleżanki i koledzy, którzy coraz wyraźniej czują, że sobą już nie są. Chcieliby tak czasami schować się w tym kapturze, jak ten młody człowiek i żyć swoje życie, ale nie mogą, nie potrafią, boją się.

Kim był_m, zanim stał_m się tym, kim się stał_m?

Co czuję, gdy patrzę na tego młodego człowieka, który w kapturze na głowie, wybiera mi nie odpowiadać, mimo że proszę, straszę i grożę konsekwencjami? Złości mnie to? Czy mi imponuje?

Gdyby tak znaleźć w sobie odwagę i stanąć za sobą, tak jak on staje codziennie wobec mnie, swojej matki, swojego ojca, nauczycielki, i sąsiadki?

Imponujące i takie cholernie trudne w tej dorosłości, w której uczę się żyć każdego dnia od nowa. Niby umiem. Niby sobie radzę. A jednak coś mi podpowiada, że ta czająca się za rogiem dorosłość, jak otchłań mnie pochłonęła, gdy był_m nieco strasz_ od tego młodego człowieka.

Czy nie powinna ona jawić mi się jako obietnica i jako zaproszenie?

Wychowanie autorytarne vs nowoczesne

Inspiracją do wpisu był raport MłodeGłowy - raport z badania dotyczącego zdrowia psychicznego, poczucia własnej wartości i sprawczości wśród młodych ludzi. To, co znajduje się w raporcie, mocno pokrywa się z moimi obserwacjami. Czytałam raport przede wszystkim jako...

Czy normalizacja i oswajanie to na pewno właściwy kierunek

Opowiem Wam dzisiaj dwie historie. Obie prawdziwe. Jedna złożona z wielu. Wiem, że poruszam tymi historiami bardzo delikatny i drażliwy temat. Wiem też, że tego chcę, ponieważ uważam, że od odwagi zaglądania tam, gdzie niewygodnie, zależy, czy zatrzymamy ten...

List do terapeutów i rodziców

Jeśli jesteś rodzicem, którego dziecko jest w terapii lub zastanawiasz się, czy skorzystać z tej formy wsparcia, a także jeśli jesteś terapeutą dzieci i młodzieży, to, to co przeczytasz, może być dla Ciebie trudne. Mimo wszystko chcę podzielić się tym, co dojrzewało w...

O kogo właściwie chodzi – o nas, czy o dzieci?

Tematem przewodnim kilku ostatnich wpisów, było  zaufanie do dzieci. Zaufanie, dzięki któremu one mogą wzrastać w samodzielności. Życie podsunęło mi historię, która doskonale wpisuje się w temat i krótko po tym, jak się wydarzyła, postanowiłam się z Wami nią...

Chodzi o to, by zdrowieć

W mojej pracy inspirowania do spojrzenia na relację rodzic-dziecko z innej niż dotychczas perspektywy, najtrudniejsze jest zaproszenie rodziców do porzucenia chęci nauki nowych rodzicielskich umiejętności.Tak bardzo jesteśmy przekonane, że chodzi o to, by się czegoś...

Jaką matkę kocha Twoje dziecko?

Zatrzymaj się w pędzie stawania się lepszą wersją siebie. Porzuć na chwilę wszystkie muszę oraz powinnam i odpowiedz sobie na pytania, jaka jesteś w relacji ze sobą? Jak traktujesz samą siebie? Jaki masz wobec siebie stosunek? Tu i teraz. Co czujesz, gdy czytasz te...

Nie odbieraj dziecku osobowości

Często w procesie wychowania tłamsimy i odbieramy dzieciom to, co w nich najcenniejsze. Walczymy z upartością, gdy tymczasem upartość determinuje podążanie za wyznaczonym sobie celem. Wymagamy uległości, a przecież ludzie ulegli nie potrafią walczyć o swoje. Nie...
error: Nie kopiuj!