Wyobrażenia, wyobrażenia, wyobrażenia o tym, jakie dziecko powinno być, jak się ubierać, jak się zachowywać, jak odpowiadać, jak się uczyć, jaki mieć stosunek do przedmiotu, do matury i do rówieśników w klasie, jak powinno prowadzić zeszyt, jak w nim notować, itd. Na wszelkie odchylenia od wyobrażonego obiektu, jeden kierunek – dziecko powinno zostać zdiagnozowane i poddane terapii, bo za rogiem czyha na niego dorosłość. Dorosłość przedstawiana jako stan, w którym musisz się dopasować. Tam nie będziesz mógł być sobą, tam musisz wbrew swojej osobowości błyszczeć, angażować się społecznie i dążyć do wyznaczanych sobie celów. Bez tego zginiesz.

  • Ja chcę dla ciebie dobrze.
  • Chcę tylko, byś się nie zmarnował.
  • Jesteś taki zdolny, nie zmarnuj tego.
  • Wszystko robię dla twojego dobra.
  • Ściągnij ten kaptur z głowy i posłusznie odpowiadaj, jak zadaję ci pytania.
  • Widzę, że nie lubisz i się wstydzisz, ale to nieistotne – musisz, bo przecież dorosłość będzie tego od ciebie wymagała.
  • Nie jestem twoim wrogiem.
  • Kiedyś mi za to podziękujesz.

To codzienność wielu dzieci, którą słychać podczas spotkań towarzyskich, wywiadówek szkolnych i luźnych rozmów o dzieciach.

Ile my mamy planów wobec tych młodych ludzi. Ile dobrych intencji i przekonań, że nasz sposób życia, jest tym, czemu powinni się oni bezrefleksyjnie podporządkować.

Na porządku dziennym jest wysyłane dzieci do poradni, psychologa i terapeuty. To takie oczywiste w dzisiejszych czasach, że gdy dziecko odbiega od ogólnie przyjętego obrazu „zdrowo funkcjonującego dziecka/nastolatka” to znaczy, że w gabinecie trzeba go takim nastolatkiem uczynić. Ma się uśmiechać, odpowiadać, patrzeć w oczy i wykazywać zaangażowanie. A jak nie wyjdzie, to przypieczętować „niezmienialność” diagnozą, którą dorośli traktują jak podkładkę, żeby w papierach się zgadzało.

  • Na pytanie czy pani korzysta ze wsparcia psychologicznego, wyobrażam sobie, jak musi być pani trudno jako nauczycielce/matce, gdy on się tak zachowuje?
  • Pada odpowiedźJa? no skąd? Przecież przeżyłam już tyle lat, więc wiem, że nie potrzebuję. Zresztą czas mi nie pozwala.

Terapeuci stali się przedłużeniem rodziców i nauczycieli. Gdy jedni albo drudzy napotykają w relacji z dziećmi na trudności, odsyła się dziecko do psychologa. Jedna godzina w tygodniu zwykle wystarcza, by mieć czyste sumienie i poczucie dobrze wykonanego zadania – wykazaliśmy się czujnością, dzięki nam wyjdzie na ludzi.

DZIĘKI NAM. Ale gdy „ludzkich zachowań” wykazywał za mało, to nie było dzięki nam. Wtedy to przez nich – rówieśników, innych dorosłych i ten paskudny świat wirtualny.

Wszystko to czynią dorośli, którzy każdego dnia stojąc przed lustrem, patrzą w swoje odbicie i reżyserują siebie w tej dorosłości, by pasować do roli, w której okoliczności życia ich umieściły. Mężowie, matki, współpracownicy, nauczyciele, koleżanki i koledzy, którzy coraz wyraźniej czują, że sobą już nie są. Chcieliby tak czasami schować się w tym kapturze, jak ten młody człowiek i żyć swoje życie, ale nie mogą, nie potrafią, boją się.

Kim był_m, zanim stał_m się tym, kim się stał_m?

Co czuję, gdy patrzę na tego młodego człowieka, który w kapturze na głowie, wybiera mi nie odpowiadać, mimo że proszę, straszę i grożę konsekwencjami? Złości mnie to? Czy mi imponuje?

Gdyby tak znaleźć w sobie odwagę i stanąć za sobą, tak jak on staje codziennie wobec mnie, swojej matki, swojego ojca, nauczycielki, i sąsiadki?

Imponujące i takie cholernie trudne w tej dorosłości, w której uczę się żyć każdego dnia od nowa. Niby umiem. Niby sobie radzę. A jednak coś mi podpowiada, że ta czająca się za rogiem dorosłość, jak otchłań mnie pochłonęła, gdy był_m nieco strasz_ od tego młodego człowieka.

Czy nie powinna ona jawić mi się jako obietnica i jako zaproszenie?

Samotność w świecie relacji

Potrzebujemy ludzi, by móc poznawać siebie. Potrzebujemy się w nich przeglądać, pytać i dociekać. Paradoks współczesnych relacji polega na tym, że SIEBIE w nich gubimy. Pięknymi słowami, które wypowiadamy do bliskich nam ludzi, omijamy to, czego widzieć nie chcemy i...

Relacja czy wychowanie? – Sam zdecyduj

Choć rodzicom nie mieści się to w głowie, fakt jest jeden – dzieci nie lubią, gdy się je wychowuje. Często są zupełnie głuche na frazesy tupu – wolno, nie wolno, powinieneś, wypada, nie wypada itd. W sumie niczym nie różnią się pod tym względem od nas, gdy byliśmy...

Nadopiekuńczość rodziców wykańcza dzieci

Im dłużej jestem mamą, tym bardziej czuję, jak niewiele trzeba, by dzieci dostały to, czego potrzebują. Serio, niewiele, choć jak wypowiadam te słowa w sali szkoleniowej, budzą sprzeciw. Tak bardzo nauczyłyśmy się myśleć i mówić o macierzyństwie jako o czymś trudnym i...

Smartfon, tablet, wirtualny świat – jeśli nie kontrola, to co?

Jednym z największych wyzwań, przed którymi stoją dzisiejsi rodzice, jest najnowsza technologia. Nasze dzieci są jednym z pierwszych pokoleń, które rozwija się w sąsiedztwie smartfonów, tabletów i innych urządzeń multimedialnych uatrakcyjniających dziecięcy świat. Dla...

Samoregulacja, regulacja, kontrola

W sąsiedztwie wyrazu "emocje" bardzo często pojawia się wyrazy "samoregulacja". Specjaliści, których bardzo cenię i z których wiedzy czerpię, mówią o konieczności samoregulacji emocji. Jednocześnie spotykam wiele źródeł, w których słowo samoregulacja stosowana jest...

Zastanów się, zanim zaczniesz dziecku opowiadać o swoich wartościach

Dzisiejszy świat w sferze wychowania dzieci pędzi w zawrotnym tempie. Pojawiają się sposoby, metody, rozwiązania na teraz, co powoduje, że niejednokrotnie trudno się w tym wszystkim odnaleźć. Myślę, że niemal wszystkich rodziców podążających za relacją ze swoim...

Postępując w taki sposób, blokujesz dziecku dostęp do jego uczuć

Wchodząc do salonu fryzjerskiego, rzucił mi się w oczy chłopiec na oko 6-7 lat, z miną naburmuszoną, niepozostawiającą wątpliwości, że to, co dzieje się z jego głową nie bardzo mu się podoba. Na kanapie dla oczekujących oraz dla współtowarzyszących siedziała mama...
error: Nie kopiuj!