– Nie można ci ufać.– Wiedziałam, że tak będzie, straciłam do ciebie zaufanie.
– Stracić zaufanie jest łatwo, trudniej je odbudować.
– Ja cię tak nie wychowałam, jak ja mam ci teraz zaufać?
Mniej więcej takie zdania słyszałyśmy od rodziców, gdy zrobiłyśmy coś, co im się nie podobało lub gdy nie wywiązałyśmy się z umowy. Wystarczyło, że spóźniłyśmy się do domu, zataiłyśmy jakieś fakty, które później wyszły na jaw i już słyszałyśmy od rodziców, że nie zasługujemy na ich zaufanie.
* Nie mówiłyśmy prawdy z różnych powodów, np. strachu przed reakcją rodziców lub przed karą.
Dzisiaj świadomie lub nieświadomie łączymy zaufanie do dzieci głównie z tym, czy one mówią nam prawdę. Inwestujemy bardzo dużo energii, by wiedziały, że mogą nam o wszystkim opowiedzieć. Uczymy się nie oceniać tego, co mówią oraz nie reagować porywczo. Jesteśmy przekonane, że nasze zaangażowanie, obecność, uważność i otwartość wobec nich, przekładają się na ich szczerość wobec nas. Chcemy jak najwięcej o nich wiedzieć. Natomiast w sytuacjach konfliktowych (np. gdy wersja wydarzeń naszego dziecka, różni się od wersji wydarzeń kolegi/koleżaki, z którymi się skonfliktowało) aktywnie “dochodzimy prawdy” dbając o wizerunek dzieci.
Ufamy temu, jak nasze dziecko przedstawia kłótnie z kolegą – wierzę ci – i jesteśmy przekonane, że o to chodzi w zaufaniu, że zaufanie to zawierzenie temu, co mówi dziecko, a także temu, że postępuje ono w zgodzie z tym, do czego je wychowujemy (jest lojalne, nie sięga po używki, nie szydzi z kolegów, jest uczciwe, staje po stronie słabszych, itd). Pojawiają się w nas myśli i słowa – ja znam swoje dziecko i wiem, że ono nie powiedziałoby czegoś takiego. A gdy dowody świadczą “przeciwko temu, co mówi”, czujemy zawód. Czasami, próbujemy przywrócić w swojej głowie “pozytywny” obraz swojego dziecka, szukając usprawiedliwienia dla danej reakcji.
Chcemy ufać w sposób, którego nauczyli nas rodzice. Doskonale pamiętamy, jak bardzo brakowało nam ich zaufania.
Jednak postrzeganie zaufania w taki sposób, generuje pewien rodzaj przekłamania między nami, a dzieckiem i żeby to dostrzec, potrzebujemy najpierw zobaczyć, że:
- Znamy swoje dziecko tylko na tyle, na ile nam ono siebie pokaże.
- Zaufanie nie ma nic wspólnego z tym, czy dziecko robi to, czego od niego oczekujemy, ani czy zawsze zachowuje się prawo i lojalnie.
- Zaufanie nie ma też nic wspólnego z tym, czy w różnych sytuacjach zachowuje się w sposób, w który my zachowałybyśmy się będąc na jego miejscu.
Przykład 1:
Odbieracie dziecko ze szkoły, a wychowawczyni zgłasza wam, że wasz syn/córka sprowokowali bójkę z kolegą i mówili do niego obraźliwe słowa. Jesteście zaskoczone, bo nie podejrzewałyście swojego dziecka o takie zachowania, więc gdy ono w domu mówi, że to tamten kolega zaczął, przekierowujecie uwagę na chłopaka, który “wymusił” na waszym dziecku dane zachowanie i wracacie do postrzegania swojego dziecka, jako niezdolnego, do takich zachowań. Ufacie, że jego wersja wydarzeń jest prawdziwa.
Przykład 2:
Dziecko wraca do domu i czujecie od niego papierosy. W odpowiedzi na pytanie – skąd ten zapach, słyszycie, że koledzy palili, a ono z nimi stało i przesiąkło zapachem. Jesteście przekonane, że w zaufaniu chodzi o to, by wierzyć, w to, co mówi dziecko, więc wierzycie, przekonane, że kto, jak kto, ale ono na pewno by was nie okłamało, przecież macie z nim doskonałą relację.
Tymczasem zaufanie, to przekonanie, że dziecko postępuje w sposób najlepszy dla siebie w danym momencie.
Z perspektywy zaufania do dziecka, nie ma znaczenia, czy przedstawiana przez niego wersja wydarzeń jest prawdziwa, czy ukrywa ono przed nami jakieś fakty, ani czy w danej sytuacji zareagowało, tak jak byśmy sobie tego życzyły. Zaufanie to przekonanie, że dziecko zrobiło najlepiej dla siebie. Zaufanie to przekonanie, że jeśli wybrane przez niego (świadomie lub nieświadomie) zachowanie, nie było najwłaściwsze, to wyciągnie ono z niego lekcje na przyszłość. Zaufanie, to wiara, że każda sytuacja pozwala nam się o sobie czegoś dowiedzieć.
Zaufanie nie wymaga sędziowania, kto w danej sytuacji mówi prawdę, ani jej dowodzenia. Zaufanie to poszukiwanie sposobów bycia przy dziecku w takich sytuacjach. Zaufanie to słuchanie. Zaufanie to patrzenie na dziecko nie przez pryzmat swoich wyobrażeń.
Postrzegając zaufanie w taki sposób, możemy zobaczyć, że w większości sytuacji nie ma znaczenia, co i dlaczego się wydarzyło. Zwykle próbujemy wysondować przebieg wydarzeń, by uchwycić moment, który uwolni nas od postrzegania dziecka jako zdolnego do takich “brzydkich” zachowań. Jednak naszym zadaniem jako rodziców nie jest tłumaczenie, bronienie, ani usprawiedliwiania naszych dzieci.
Dzięki takiemu podejściu do zaufania możemy przestać wkładać energię w dbanie o nienaganny wizerunek dziecka we własnej głowie oraz w otaczającym nas świecie i spojrzeć na nie w bardziej spójny z rzeczywistością sposób. Możemy usłyszeć od wychowawczyni, że nasze dziecko używa obraźliwych słów wobec innych dzieci i zamiast tłumaczyć, że ktoś go sprowokował, stanąć w prawdzie – moje dziecko nie zawsze zachowuje się w sposób, który pochwalam. Nie podoba mi się to, ale przyjmuję, że ten oto człowiek, jest właśnie taki.
Dziecko obdarzone takim zaufaniem rodzica, może konfrontować się ze wszystkimi emocjami, może wyciągać wnioski, patrzeć na siebie krytycznie, przyznać (przede wszystkim przed sobą), że jakieś zachowanie było nie w porządku, może uczyć się bardziej świadomie wybierać swoje zachowanie w przyszłości, itd.
Dziecko, które współpracując z rodzicem, musi pielęgnować swój wizerunek w oczach rodzica, nie może przyjmować siebie z zaufaniem.
– Czy myślisz, że dało się to jakoś inaczej rozwiązać?
– Czy po czasie wydaje ci się, że to była właściwa reakcja?
– Czy masz pomysł, jak mogłeś inaczej zareagować?
– Czy decyzja, którą podjąłeś, pozwoliła ci osiągnąć to, na czym ci zależało?
– Czy koszt, który poniosłeś, jest współmierny do tego, co zyskałeś?
– Co teraz czujesz, jak o tym myślisz?
Jeśli więc pojawiają się w was myśli, że zaufanie do dziecka, wymaga przyjmowania wszystkiego, co ono mówi, wiedz, że wymaga ono przyjmowania wszystkiego, co ono robi.
Gdy dziecko tłumaczy się, że to kolega go sprowokował, że nie paliło papierosów, tylko stało z kolegami na palarni, wiedz, że słowa nie mają znaczenia i nie powinny wpływać na twoje zaufanie do niego. To, co poza słowami jest kluczowe. Jeśli budujemy zaufanie do dziecka na fundamencie, o którym piszę, mamy szansę być obecne w jego życiu, gdy ono dokonuje swoich wyborów.
Obecność nie jest tożsama z tym, że wiemy o swoim dziecku wszystko. Obecność to zaufanie do jego prywatności, to przytulenie, gdy płacze po kłótni z kolegą. Obecność to przestrzeń, w której dziecko nie musi strzec swojego wizerunku w naszych oczach, bo wie, że jesteśmy z nim bez względu na wszystko. Obecność to wypracowywanie w sobie przekonania, że dziecko robi to, co najlepsze dla niego w danej sytuacji. |