O kogo właściwie chodzi – o nas, czy o dzieci?

Tematem przewodnim kilku ostatnich wpisów, było  zaufanie do dzieci. Zaufanie, dzięki któremu one mogą wzrastać w samodzielności.

Życie podsunęło mi historię, która doskonale wpisuje się w temat i krótko po tym, jak się wydarzyła, postanowiłam się z Wami nią podzielić. 

Nasz syn (niespełna 16-sto latek) na początku tego roku, czyli gdy dzień jeszcze krótki i mroźny, pojechał z koleżanką do Wrocławia. Mieli bilety na jakąś wystawę. Okazało się, że wystawa znajduje się na obrzeżach miasta, więc wsiedli w autobus, który według ich wiedzy miał ich tam zawieźć. W pewnym momencie zorientowali się, że nie bardzo wiedzą, gdzie się znajdują. Owszem gdzieś w oddali widzą miasto, ale znajdują się na jakiejś wsi i nie wiedzą, jak wrócić.

To był wieczór, było ciemno, więc lęk natychmiast zaczął mi towarzyszyć i podpowiadać – jedź po nich, to tylko 20 parę kilometrów, za 40 min tam będziesz. 

Rzeczywiście najłatwiej było wsiąść w auto i odebrać ich z miejsca, które w formie pinezki nam wysłali. 

Sytuację komplikował fakt, że na mrozie telefon naszego syna, pokazywał bardzo słabą baterię, więc istniało ryzyko, że mu się zupełnie rozładuje. 

Strach potęgowało też to, że ostatnio często wpadają mi na fb, informację o tym, że kolejna osoba zaginęła we Wrocławiu. Ten fakt budzi we mnie tak duży lęk, że czuję go dokładnie w brzuchu i klatce piersiowej nawet teraz, pisząc o tym.

Sytuacja była dla mnie naprawdę trudna.

Gdy głowa szukała odpowiedzi na pytanie, co zrobić, pamiętam, że wśród przebiegających myśli pojawiła się – kiedyś nie było telefonów i trzeba było sobie jakoś radzić. Postanowiłam właśnie za tą myślą podążyć.

Sprawdziliśmy z mężem, gdzie znajduje się najbliższy im przystanek autobusowy i wytłumaczyliśmy mu, w którą stronę mają podążyć, by do niego dotrzeć. Słysząc przez cały czas strach w jego głosie, zapewniliśmy go, że jeśli z różnych powodów, to rozwiązanie z dotarciem na przystanek nie będzie możliwe, to niech dzwoni, w ostateczności po niego przyjedziemy. Jednocześnie zapewniliśmy przy tym, że skoro teraz wiedzą, jak wrócić na stację PKP, powinni sobie poradzić. Poprosiliśmy o numer telefonu jego koleżanki, której kondycja baterii miała się lepiej i się rozłączyliśmy…

… zaczął się czas oczekiwania…

Zadzwonił po dobrej pół godzinie, że są na stacji PKP i zaraz będą wsiadali do pociągu do domu.

Uffff

 

Często w takich sytuacjach sięgamy po rozwiązanie, które najszybciej uwolni nas od lęku i takim bez wątpienia byłaby decyzja – jadę po nich. Wtedy nie dość, że mamy szansę zatrzymać narastający w nas strach, to jeszcze samo podjęcie działania (jadę) obniża jego poziom, ponieważ odzyskujemy poczucie kontroli nad sytuacją. Pojawia się wtedy poczucie sprawstwa, czyli świadomość, że to w dużej mierze od nas zależy finał tej sytuacji, a także, że się on zadzieje, gdy dotrzemy na miejsce.

 

Jednak w relacjach z dziećmi często bywa tak, że to, co służy naszemu lepszemu samopoczuciu, nie służy dzieciom i tak dokładnie było w tej sytuacji. Łapiąc myśl – kiedyś nie było telefonów – w momencie stało się dla mnie jasne, że pojechanie tam, powinno być ostatecznością, a nie rozwiązaniem pierwszego wyboru.

Powiem teraz zdanie, które jest mi bardzo pomocne w takich sytuacjach – nasze dzieci nie unikną w życiu sytuacji trudnych, w których będą musiały się jakoś odnaleźć. Każda taka sytuacja jest doskonałym treningiem i choć głowa podpowiada nam coś innego, takie sytuacje są stosunkowo bezpieczne. Zadzwonił do nas, mogliśmy pomóc mu postawić krok, wskazując jak wrócić do miejsca, które zna i z którego potrafi wrócić do domu, wiedział, że w razie czego jesteśmy gotowi nadal go wspierać.

Do domu spóźnił się godzinę, ale na twarzy miał wypisane zadowolenie, że się udało i to zadowolenie, jest na wagę złote. Dzięki niemu nasze dzieci podążają w kierunku wiary w siebie. Nasz drugi syn używa stwierdzenia, które bardzo mi się podoba – jak tak sam różne rzeczy robię to mam takie poczucie, że OGARNIAM. By nasze dzieci mogły ogarniać, my musimy ogarnąć siebie i zaopiekować się swoim lękiem. Musimy decydować, czy będzie on determinował nasze działania.

Gdybyśmy po niego pojechali, czulibyśmy się rodzicami na medal, jednak on nie mógłby wtedy poczuć, że ogarnia.

Ważne pytanie – o kogo naprawdę chodzi w byciu z dziećmi o nas, czy o nie?

Napiszcie proszę w komentarzu, jak zapatrujecie się na to, co napisałam? Czy łatwo Wam decydować, gdy lęk daje o sobie znać?

 

Tworzę newsletter, bloga i wszystkie treści w social mediach własnymi rękami – od pomysłu, przez każde zdanie, aż po publikację. To moja codzienna praca, w którą wkładam mnóstwo energii, czasu i zaangażowania.

Ciągle uczę się czegoś nowego, inwestuję w rozwój swoich umiejętności i wiedzy, bo chcę, żeby to, co Ci daję – teksty, refleksje, inspiracje – miało prawdziwą wartość.
Jeśli moje treści są dla Ciebie ważne, coś w Tobie poruszają albo po prostu sprawiają, że dzień staje się choć odrobinę lepszy – możesz postawić mi kawę.

Każde wsparcie to dla mnie nie tylko ogromna motywacja, ale też sposób, by móc realnie utrzymywać się z tego, co kocham robić. Dziękuję.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Co zrobiłby diabeł, gdyby chciał zrujnować młody umysł?

Co zrobiłby diabeł, gdyby chciał zrujnować młody umysł?

Zainspirowana pewnym filmikiem na IG, zapytałam ChatGPT... co zrobiłby, gdyby był diabłem i chciał namieszać w głowach młodego pokolenia.Brzmi dziwnie? Może trochę, ale spokojnie – to wszystko w imię dobra i głębszego zrozumienia relacji z dziećmi. Czasem trzeba zejść...

czytaj dalej
O nastolatkach, obowiązkach… i kuchni pełnej talerzy

O nastolatkach, obowiązkach… i kuchni pełnej talerzy

Wraca do mnie ostatnio temat nastolatków — z różnych stron, w różnych rozmowach. Jak to mówią: świat zaprasza, nie wypada odmówić. Już w czerwcu poprowadzę dwa webinary dla rodziców nastolatków (jeden otwarty, drugi zamknięty dla korporacji).  Was dzisiaj również...

czytaj dalej
Dlaczego dzieci „przyklejają się” do rodziców?

Dlaczego dzieci „przyklejają się” do rodziców?

Co pojawia się w Twojej głowie, gdy słyszysz historię o rodzinie, która przechodzi przez coś trudnego – kryzys, stratę, nagłą zmianę – i ich dziecko zaczyna prosić, by mogło spać z rodzicami lub inaczej zaczyna domagać się ich obecności? Czy Twoja pierwsza myśl to:...

czytaj dalej
„Muszę, bo inaczej zawiodę” – znasz to?

„Muszę, bo inaczej zawiodę” – znasz to?

Dziś chcę Cię zaprosić do przyjrzenia się wzorcowi, który bardzo często słyszę w rozmowach z mamami. Może i Ty go znasz (a może nosisz go w sobie, nawet o tym nie wiedząc): „Muszę być idealna. Bo jak nie, to zawiodę. Dzieci. Partnera. Siebie.” To taki cichy głos,...

czytaj dalej

chcesz budować świadome relacje?

Poznaj ofertę programów dla rodziców

PROGRAMY DLA RODZICÓW

 

 Dla rodziców, którzy chcą odnaleźć wewnętrzny spokój, pewność siebie i sens – nawet wtedy, gdy ich rodzicielstwu daleko do ideału.

Jeśli zmagasz się z trudnościami rodzicielskimi, program online będzie najlepszym wyborem.

Pomogę Ci zrozumieć dynamikę Waszych relacji jako części większego systemu — tak, by łatwiej było Ci wprowadzać zmiany tam, gdzie naprawdę mają znaczenie.

Efekt? Więcej wewnętrznego spokoju, więcej pewności siebie i mniej chaosu w Waszej codzienności.

Uczysz się od razu, wprowadzając zmiany krok po kroku — bez czekania na wolny termin. Każdy program to nie tylko nagrane lekcje, ale też dostęp do prywatnej grupy wsparcia.

Jeśli z różnych powodów nie chcesz korzystać z całego programu, tylko potrzebujesz jednorazowej, doraźnej konsultacji – napisz do mnie.

error: Nie kopiuj!