Jednocześnie spotykam wiele źródeł, w których słowo samoregulacja stosowana jest zamiennie z regulacją, a nawet kontrolą, co wprowadza sporo zamieszania. Uporządkujmy to.
Kobiety, z którymi pracuję, często rozumieją samoregulację, jako działanie, którego celem jest (samo)ZAPANOWANIE nad reakcjami wywołanymi trudnymi emocjami – złości, frustracji, zniecierpliwienia. Samoregulacja w ich wykonaniu bardziej przypomina samokontrolę.
Samoregulacja – SAMOCZYNNE regulowanie się jakiegoś zjawiska, procesu, urządzenia.
Takie zwiększanie kontroli, jest więc działaniem przeciwnym do SAMOregulacji. Czyżby mieszała nam się SAMOregulacja z regulacją, sprawdźmy.
Regulacja –
1. «działania podejmowane w celu nadania lub przywrócenia czemuś prawidłowego przebiegu, funkcjonowania itp.»
2. «ujmowanie czegoś w pewne przepisy i normy; też: przepis lub akt prawny»
3. «odpowiednie nastawianie przyrządu, mechanizmu lub urządzenia warunkujące jego prawidłowe działanie»
4. «utrzymywanie stałych, pożądanych wielkości fizycznych, np.temperatury lub ciśnienia»
Jednak emocji nie da się kontrolować. Emocje wymagają SAMOregulacji, a nie regulacji.
Chodzi o stworzenie im do tej SAMOregulacji przestrzeni.
❌ Celem takiego stwarzania przestrzeni NIE JEST zapanowanie nad emocjami.
❌ Celem NIE JEST doprowadzenie do tego, by w kolejnej podobnej sytuacji emocje się nie pojawiły.
❌ Celem NIE JEST też, by panować nad reakcjami ciała.
✅ Celem JEST, by emocje wybrzmiewały.
✅ Celem JEST ich uwalnianie.
✅ Celem JEST danie im niezbędnego czasu, by cała gama przez nas przepłynęła.
Wydmuchując, licząc do 10, szukając metod wychowawczych, staramy się je kontrolować i ta kontrola nie wychodzi nikomu na dobre. Kontrolując, nie uwalniamy. Kontrolując, inwestujemy swoją energię w nieujawnianie tego, co czujemy i tego, jak pod wpływem tych uczuć się zachowujemy.
Trudne emocje powodują w nas niewygodę, która zwiększa się, kiedy pod ich wpływem zachowujemy się w sposób, którego nie lubimy. Zwiększanie w sobie przestrzeni na tą niewygodę to najtrudniejsze zadanie, przed którym stoimy, jeśli chcemy wspierać poczucie wartości swoje i swoich dzieci.
Podczas szkoleń, które prowadzę, kobiety mówią, że boją się skrzywdzić dziecko. Obawiają się, że jak puszczą kontrolę to stanie się coś strasznego. Te obawy są naturalne, ponieważ opór przed puszczeniem kontroli, jest naturalnym elementem procesu docierania do miejsc w sobie, które dotąd ryglowałyśmy pancernymi drzwiami. Znam ten stan doskonale. Wiem też, że każda z nas może mimo tego oporu dotrzeć do siebie i pierwszym krokim jest rozróżnienie między SAMOregulacją a regulacją.
Emocje się SAMOregulują, gdy my pozwalamy sobie na ich przeżywanie. Kiedy nie szukamy na siebie metod ani strategii. Stawiając na metody, strategie i wyuczone sposoby reagowania, stawiamy na REGULACJĘ, a ta oddala nas od siebie, prowadząc do depresji, uzależnień i chorób psychosomatycznych.